czwartek, 15 maja 2014

Rozdział 14.

Obudziłam się o świcie. Wciąż myślałam o domu i nie potrafiłam wysiedzieć ani minuty dłużej. Kiedy otworzyłam oczy, od razu się uśmiechnęłam. Zeskoczyłam z łóżka i podeszłam do okna, uchylając je delikatnie. To dzisiaj. W końcu nadszedł dzień wolności. Tak upragnionej i tak wyczekiwanej od parunastu miesięcy. Przeciągnęłam się i wyjrzałam przez okno. Zapowiadał się wyjątkowo piękny dzień. Chwyciłam za przygotowane dzień wcześniej ubrania i kosmetyki. Paręnaście minut później, siedziałam już na łóżku i machając nogami, zastanawiałam się czy na pewno wszystko spakowałam. Czekałam na rodziców i Harry'ego. Nie powiedział mi, że przyjdzie jednak ja byłam pewna, że to zrobi. Na samą myśl o zielonych tęczówkach i niesfornych lokach, uśmiechnęłam się pod nosem.

Niespełna godzinę później, w drzwiach mojego, dotychczas, pokoju stanęli uśmiechnięci rodzice. Podbiegłam do nich i przytuliłam czule. Mama zachowywała się dziwnie, tata jak zwykle. Przyglądałam się rodzicielce ze zdziwieniem.

- to co mała? idziemy! - rzucił mój ojciec, podchodząc do łóżka i zabierając z niego dwie torby, czyli cały mój dobytek. Harolda wzięłam sama. 
- chwilka, a Harry? Myślałam, że przyjdzie.. - spojrzałam na mamę.
- może nie ma czasu. Sama rozumiesz, w końcu to gwiazda. - wyszczerzyła się i objęła mnie ramieniem.
- ale.. - nie dała mi dokończyć, pociągając za sobą. Po drodze do wyjścia pożegnałam się z całym personelem. Wcale nie było mi smutno, że wychodzę i być może już nigdy ich nie zobaczę. Kiedy jednak spotkałam się z moją ulubioną pielęgniarką, poczułam jak z moich oczy spływają pojedyncze łzy. 

- trzymaj się. I uważaj na siebie moja droga. - wyszeptała mi do ucha i uściskała mocno. Pożegnałam się i machając, podążyłam za rodzicami. Wciąż jednak byłam w szoku, że Harry nie przyjechał. Wcześniej pewna, teraz czułam się trochę zawiedziona. Wsiadłam do auta i odetchnęłam. No nic, przecież to nie koniec świata. Mama miała rację, to zajęty człowiek. 

Ruszyliśmy, a ja wyjrzałam przez okno. Obserwowałam powoli znikający budynek szpitala. Na jego miejscu pojawiały się ulice miasta, których tak dawno nie widziałam. Podziwiałam rzekę, przy której jechaliśmy bardzo długi czas. Podziwiałam witryny sklepowe i ogródki kawiarni. Z każdą kolejną sekundą czułam się coraz szczęśliwsza. Tak cholernie długo nie widziałam tych zwykłych, miejskich widoków. Stęskniłam się za nimi. 

- Słonko, co powiesz na małe zakupy? - zaczęła moja rodzicielka, odwracając się do mnie z przedniego siedzenia i uśmiechając.
- w sumie to masz rację. - odwzajemniłam uśmiech - zadzwonię do dziewczyn, może..
- chciałam byśmy poszły we dwie - przerwała mi, uciekając wzrokiem.
- dlaczego? - spojrzałam na nią ze zdziwieniem
- dawno się razem nie bawiłyśmy. Poza tym, muszę ci jakiś prezent kupić.
- ekhm - mój ojciec spojrzał na matkę znacząco
- my musimy. - poprawiła się, po czym na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. 
- nie chcę żadnych prezentów. Ale chętnie z tobą pójdę. - stwierdziłam
- a co powiesz najpierw na jakiś mały obiad? - spytał nagle tata
- oj chętnie. Już nie pamiętam jak to jest mieć w ustach normalne jedzenie. - zaśmiałam się, masując brzuch.

Zatrzymaliśmy się pod jedną, z naszych ulubionych restauracji. Powiem szczerze, że jeszcze nigdy nie zjadłam obiadu tak szybko i z takim smakiem jak tego dnia. Wszystko było pyszne i wciąż miałam ochotę na więcej. Rodzicie wciąż mi się przyglądali i ledwo powstrzymywali się od śmiechu. Po zjedzeniu, mama wyciągnęła mnie na zakupy, a ojciec miał odwieźć do domu moje rzeczy. Nie miałam pojęcia dlaczego nie mogłam wrócić i sama się rozpakować i odświeżyć. 

Wybrałyśmy się do naszego niegdyś ulubionego centrum handlowego i zaczęłyśmy rajd po sklepach. Szczerze mówiąc już zapomniałam jak męczący jest taki "spacer". Po godzinie, musiałam odpocząć. Zasiadłyśmy więc w jednej z kawiarni i zamówiłyśmy kawę. Kolejna rzecz, za którą tęskniłam, a którą tak bardzo kocham. 

~*~

Nie mogłem spać już od samego rana. Wciąż krążyłem po mieszkaniu, zastanawiając się czy na pewno wszystko dobrze załatwiłem. Wszystko przecież trzy razy dogadałem z dziewczynami. Miałem nawet wrażenie, że już mają mnie po dziurki w nosach. Zorganizowaliśmy wszystko dzień wcześniej. Dziewczyny dostały klucze do domu solenizantki i tam wszystko miało się odbyć. Sam zająłem się wystrojem ogrodu, jednak praktycznie do ostatniej chwili nie miałem kupionego prezentu. Usiadłem na krześle w jej ogródku i oparłem głowę o dłonie. Co wyjątkowego i wartego jej uwagi mogę kupić? 

- co jest? - usłyszałem i podniosłem głowę. Nade mną stał uśmiechnięty Liam i patrzył na mnie pytająco. 
- nie mam pojęcia co jej dać. - rzuciłem zrezygnowany.
- hm.. - usiadł tuż obok i założył palec na brodę. Wiedziałem, że akurat na niego mogę liczyć. Był najnormalniejszy z całej naszej ekipy i mogłem mieć pewność, że nie rzuci jakimś durnym pomysłem. - moim zdaniem powinieneś dać jej coś od serca. - rzucił w końcu.
- no tak, ale co?
- najlepiej laurkę własnoręcznie zrobioną - Louis wyrósł z ziemi, tuż przed nami i szczerzył się jak głupi.
- świetna rada - przewróciłem oczami i schowałem twarz w dłoniach. 
- nie słuchaj go. - stwierdził Liam - pamiętaj, że to nie musi być wcale materialny prezent. - rzucił , klepiąc mnie po plecach. Spojrzałem na przyjaciela, który w tamtym momencie uśmiechnął się do mnie tajemniczo i wstał. 

Przez chwilę patrzyłem w przestrzeń, zastanawiając się co on tak właściwie miał na myśli. W końcu jednak wpadłem na genialny, w moim mniemaniu, pomysł. Podniosłem się w pośpiechu i wybiegłem z ogrodu jak poparzony. 

~*~

Nigdy nie zdażyło się, by to właśnie moja rodzicielka ciągała mnie po sklepach parę dobrych godzin. W końcu dałam jej do zrozumienia, że jestem wykończona i chcę wrócić do domu. Spojrzawszy na godzinę, uznała, że możemy wrócić i zadzwoniła po ojca. Paręnaście minut później ujrzałam w końcu swój dom. Zmrużyłam oczy i odetchnęłam głęboko. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, kiedy pewnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi. Tuż za mną szli moi rodzice, szepcząc coś do siebie. Spojrzałam na nich pytająco, jednak oni tylko uśmiechnęli się do mnie i pogonili gestem. Weszłam do domu, który okazał się przystrojony. Otworzyłam buzię z wrażenia.

- wejdź do ogrodu. - usłyszałam radosny głos mamy. Odetchnęłam i zrobiłam to co powiedziała. 

Kiedy tylko znalazłam się na zewnątrz, poczułam niesamowite szczęście i szok. Cały ogródek przystrojony był w balony, lampki i inne śmieszne dekoracje. Na środku stały dziewczyny, otoczone przez cały skład One Direction. 

- NIESPODZIANKA! - krzyknęli wszyscy razem. Zakryłam buzię dłonią, a do moich oczu napłynęły łzy wzruszenia. Sekundę później byłam ściskana przez przyjaciółki. Każda z nich niesamowicie szczęśliwa i roześmiana. Potem podeszli do mnie chłopcy. Dokładnie tak samo szczęśliwi i uroczy. Na końcu tuż przede mną stanął Harry. Spojrzałam w górę i od razu spotkałam się z jego niesamowitym uśmiechem. Chwycił moje dłonie i przyciągnął je do swoich ust. Ucałował ich zewnętrzną i wewnętrzną stronę i nachylił się.

- przepraszam, że po ciebie nie przyjechałem. Musiałem wszystkiego dopilnować. - wyszeptał z uśmiechem. - wszystkiego najlepszego mała. - dodał i chwytając moją twarz w dłonie, wbił się w moje usta. Oplotłam ręce wokół jego szyi i wczułam się w ciepło jego warg. Usłyszeliśmy brawa i odrywając się od siebie, zauważyliśmy, że wszyscy śmieją się w naszą stronę. 

- dziękuję wam. Wszyscy jesteście cudowni. - zaczęłam, patrząc na wszystkich po kolei. 
- zaczynajmy imprezę! - Louis wyciągnął rękę ku górze i włączył muzykę. 
- ej, gdzie są te serowe koreczki? - usłyszałam i już wiedziałam kto zadał to pytanie. Jak się później okazało, moi rodzice szybko gdzieś się ulotnili, zostawiając mnie z przyjaciółmi. Usiadłam na huśtawce i pogrążyłam się w rozmowie z dziewczynami. Wcześniej czułam zmęczenie, jednak w tamtym momencie kompletnie o nim zapomniałam. Już dawno ni byłam tak szczęśliwa. Nie dość, że wyszłam ze szpitala, to mam jeszcze wszystkich przyjaciół pod ręką i mogę właśnie z nimi cieszyć się pierwszym dniem wolności. 

Zabawa się rozkręcała, wszyscy wspólnie tańczyliśmy, zajadaliśmy się smakołykami przyszykowanymi przez moją mamę. Graliśmy we wszystkie najdurniejsze gry, które wpadły nam do głowy i wylegiwaliśmy się na trawie, opowiadając sobie niewiarygodne historie. 

- czas na prezenty! - wykrzyknęła nagle Kate
- co? Ja nie chce żadnych prezentów! - rzuciłam, podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Ty masz w tej sprawie akurat najmniej do gadania - zaśmiała się Alice i podniosła się z trawy. Reszta zrobiła to samo. Jedynie Harry pozostał obok mnie. Dostałam mnóstwo mniejszych i większych pakuneczków. Od każdej z dziewczyn dostałam po książce, od Niall'a wielką tabliczkę chyba najdroższej i najlepszej czekolady, od Zayn'a czerwono białą bejsbolówkę, od Liam'a bukiet białych róż i mały pamiętnik, bym, jak on to ujął, mogła zapisywać najszczęśliwsze momenty w swoim życiu. Od Louis'a natomiast dostałam podobno własnoręcznie robiony tort marchewkowy. 

Dopiero, kiedy dostałam ostatni prezent, Harry podniósł się z trawy. Otrzepał się i podszedł do mnie wolnym krokiem. W jednej sekundzie wokół nas zrobiło się pusto i cicho. Chwycił mnie za dłonie i spojrzał głęboko w oczy. 

- długo zastanawiałem się co mogę ci podarować. - zaczął
- nie chce od ciebie niczego, prócz twojej bliskości. - wyszeptałam. Ukazał mi swoje piękne dołeczki i ścisnął delikatnie moje dłonie. 
- Alex, chciałbym ci coś powiedzieć. - spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Zbliżył się tak, że nasze twarze dzieliły milimetry. Odetchnął i ułożył dłoń na moim policzku. - nie mam pojęcia czy słyszałaś kiedy to mówiłem. Byłem tchórzem, bo wyznałem to kiedy spałaś. Teraz jednak już niczego się nie wstydzę. - moje oczy powiększały się z każdym jego słowem. - Nigdy nie potrafiłem wyrażać swoich uczuć. Zawsze się tego bałem. Jednak ty nauczyłaś mnie, całkiem nieświadomie, że powinno się mówić to co się czuję. Alex, jesteś dla mnie wszystkim. Całym moim światem. Chciałbym dzielić z tobą te piękne i te smutne chwilę. Nie wyobrażam sobie dalszego życia bez mojego osobistego powietrza, którym jesteś właśnie ty. Odnalazłem miłość, kiedy odnalazłem ciebie. Pojawiłaś się w moim życiu jak bajka, chcę tej bajce dopisać szczęśliwe zakończenie. Chcę, byśmy je dopisali razem. Kocham cię Alex. Kocham najmocniej na świecie. - wyszeptał. Poczułam jak z moich oczu spływają łzy, jak moje serce wali tak mocno, jakby miało zaraz wyrwać się z piersi. Moje wnętrzności szalały, a ja zapomniałam kompletnie jak się mówi. 

- Harry, ja.. - wydukałam ledwo, przełykając ślinę. - myślałam, że.. ja też cię kocham. Najbardziej. - wyszeptałam. Uśmiechnął się szeroko i chwytając mnie za biodra, uniósł i obkręcił wokół siebie. Oplotłam ręce wokół jego szyi i wbiłam się w jego pełne wargi. 

Nigdy nie spodziewałam się takiego wyznania. Miałam nadzieję, że coś do mnie czuje, ale bałam się o tym myśleć. A teraz wszystko jest jasne i tak niesamowicie piękne.
Postawił mnie na ziemi i sięgnął do tylnej kieszeni. Chwilę potem, ukazał mi małe, czerwone pudełeczko. Uchylił je powoli, a moim oczom ukazał się prześliczny pierścionek. Na jego wewnętrznej stronie wygrawerowane były dwa słowa "My Everything". Poczułam jak moje serce rośnie. Hazza nachylił się nade mną i wyszeptał mi do ucha swoim niskim, zachrypniętym głosem:

- jesteś dla mnie wszystkim. Pamiętaj.



-------------------------------------------------------------------------

Przepraszam, że ten rozdział jest taki kiepski. Obiecuję, że następny będzie lepszy!
buziaczki. ;*

6 komentarzy:

  1. Jak to kiepski?!
    Nie zgadzam się!
    On jest przesłodki i bardzo mi się podoba.
    Tort marchewkowy!
    hahaha. Mniam. Aż mam ochotę go spróbować :p ponieważ kocham marchewki.
    Ale wródźmy do tej ostatniej sceny. Te wyznanie było takie piękne i wzruszające.
    Tylko mam złe przeczucia.
    I to bardzo złe.
    Może ze mną jest coś nie tak, że tak myślę, ale jakoś gdy to czytam to przychodzi mi na myśl, że zdarzy się coś strasznego.
    No to czekam na next.

    Dominika.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze raz zacznij narzekać w notce pod jakimkolwiek rozdziałem to wiesz co będzie, ja nie żartuję!

    Rozdział jest świetny! Lou jak zwykle pomocny xd haha.
    Od początku wiedziałam, że coś się szykuję :P
    Niespodzianka zajebista! I Harry jaki prezent kupił, no no :D
    bardzo bym chciała, by tak już było zawsze! Och ja i moje marzenia xd
    Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nowe rozdziały na obu moich blogach :D

    Dominika.

    OdpowiedzUsuń
  4. Awww.. jaki kochany.<3 ciesze się, że wreszcie Harry powiedział co do niej czuje.<3 Hahaha tort marchewkowy... Ciekawe skąd ten pomysł.:D Wiem, że ta sielanka nie będzie trwać długo i czekam z niecierpliwością co będzie się działo dalej.:) Kocham bardzo.<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Aa! Jakie to słodkie! <3
    Ja też chcę taki prezent na urodziny xD
    To co jej powiedział było takie urocze.
    Jestem taka szczęśliwa, że sobie nie wyobrażasz.
    Na reszcie wszystko zaczyna się układać.
    I nigdy więcej nie mów, że rozdział jest kiepski, bo to nie prawda! <3
    Czekam na następny. Kocham Cię! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. http://1d-she-diary-beautiful-butterfly.blogspot.com/
    zapraszam nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń