sobota, 22 lutego 2014

UWAGA UWAGA.

Chciałam oficjalnie ogłosić, że zawieszam bloga. nie ma sensu przetrzymywać w niepewności. a nie chce również kończyć tej historii, bo osobiście bardzo ją polubiłam. ;) jeśli tylko będę miała nowe, SENSOWNE pomysły od razu się nimi podzielę. ;) dziękuję za wszelkie wsparcie i do zoabczyska!
buziaki!

czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział 9.

Chciałabym byście wyłączyły to co zazwyczaj leci i włączyły tę piosenkę. A jak się skończy to od nowa! ;)



Siedziałam na ławce,  w szpitalnym parku i paląc papierosa wpatrywałam się w spacerujących ludzi. Wszyscy byli tak bardzo zmęczeni chorobą, cierpiący. Do tej pory byłam jednym z takich właśnie pacjentów. Jednak dzięki mojemu pomysłowi, całe życie chorej nastolatki zmieniło się nie do poznania. Robiąc przysługę i niespodziankę przyjaciółką, sprawiłam sobie jeszcze większą.

Nie mogłam przestać o Nim myśleć. Towarzyszył mi w każdej sekundzie mojego życia. Przyznam, że czasem mnie to nawet męczyło. Dlaczego? Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Nigdy nie rozmyślałam o nikim tak intensywnie i tak często.  Kiedy opowiedziałam o wszystkich swoich uczuciach mamie, uśmiechnęła się i stwierdziła szybko „zakochałaś się”. ale to nieprawda.. to niemożliwe. Kiedy? Przecież znamy się tak krótko. Nieważne ile godzin przegadaliśmy. Ludzie poznają się miesiącami, czasem nawet latami. Dopiero wtedy się zakochują. Czytałam mnóstwo książek o takiej tematyce. W większości z nich co prawda były przypadki zakochania od pierwszego wrażenia. Ale ja nigdy w to nie wierzyłam. A teraz mi osobiście coś takiego się przydarzyło. Czy to prawda? Czy ja go kocham?


***

Siedziałam na parapecie z książką w ręku. Nie mogłam się kompletnie skupić. Wciąż wyglądałam przez okno, wypatrując znajomej sylwetki. W mojej głowie wciąż pojawiał się obraz uśmiechniętego chłopaka z burzą loków.

Nagle przypomniała mi się pewna piosenka. A co najdziwniejsze, bardzo pasowała do mojego obecnego nastroju, do moich myśli. Bez większych skrupułów zaczęłam ją nucić.

“Baby, I'm too lost in you. Caught in you . Lost in everything about you ..”

Nawet nie usłyszałam kiedy, ale ktoś wszedł do Sali, a zaraz potem poczułam na swoim ramieniu ciepło dłoni i oddech przy swoim uchu.

- ja też. – usłyszałam zachrypnięty głos. Obróciłam głowę, a moje usta spotkały gorące usta Harry’ego.  Poczułam jak się rumienie, jak na mojej skórze pojawia się gęsia skórka. Dotknął dłonią mojego rozgrzanego, różowego policzka i spoglądając mi w oczy musnął swoimi wargami moje. Patrzył tak, jak gdyby czekał na pozwolenie. Na jakiś znak. Dotknęłam jego pełnych warg, by zaraz potem zatopić się w nich na dobre. Całował mnie z czułością, a jednocześnie zachłannie. Moje serce rosło, a w brzuchu czułam szalejące motyle. Wziął mnie na ręce. Oplotłam nogi wokół jego bioder. Nie przerywaliśmy pocałunku. Był tak wytęskniony, był jak spełnienie naszych najskrytszych marzeń. Oplotłam ręce wokół jego szyi i zamknęłam oczy, wczuwając się w ten cudowny moment.  Poczułam jak jego ręce zaciskają się na moich biodrach mocniej, z każdą sekundą. Nie mogłam uwierzyć w to co się dzieję.

Nagle poczułam się słabo. Puściłam szyję chłopaka i złapałam się za głowę by chwilę potem zobaczyć ciemność przed oczami.


~ Harry ~

Było tak cudownie. W końcu mogłem zasmakować jej niesamowitych warg. Ale w jednym momencie wszystko prysło. Poczułem jak wysuwa się z mojego objęcia. Przerażony chwyciłem ją mocniej i ułożyłem na łóżku.

- Alex? Co się dzieje? Alex! – krzyczałem, starając się nawiązać kontakt. Nic z tego. Nie odpowiadała. Była coraz bledsza. Wybiegłem z pokoju i zacząłem krzyczeć na cały korytarz nawołując lekarzy, pielęgniarki, kogokolwiek.

Zostałem wyproszony z pokoju. Wokół Alex stało paru lekarzy i pielęgniarki. Starali się jej pomóc. Na wszelkie sposoby. Wpatrywałem się w tą akcję przez małą szybę. To było straszne. Ta świadomość, że mogę stracić kogoś na kim tak bardzo mi zależy. Z każdą minutą miny lekarzy były coraz bardziej dołujące. Nie wiedziałem co się dzieję, nienawidziłem tego. 

Zacząłem przechadzać się po korytarzu, zaciskając pięści. Chciałem coś zrobić. Pomóc jej. Nienawidziłem bezczynności.

Czy to wszystko się z nią teraz dzieje to moja wina? Jeżeli tak, to nigdy sobie tego nie wybaczę.

Ale nie, to się nie może tak skończyć. Oni muszą jej pomóc. Muszą!

Minęło parę godzin. Wstając po raz kolejny z pobliskiego fotela, zauważyłem, że z pokoju Alex wychodzą wykończeni lekarze. Nie zauważyli mnie, wiec podbiegłem do nich z miną pełną nadziei.

- przepraszam, co z nią?
- właściwie to kim pan jest? – zwrócił się do mniej jeden z lekarzy
- to jej chłopak doktorze. – uśmiechnęła się znajoma mi pielęgniarka, pani Storm.
- rozumiem – zlustrował mnie wzrokiem . -  Jej stan jest stabilny. Udało nam się w ostatniej chwili. Co się właściwie stało?
- ja.. um.. – podrapałem się po tyle głowy z zakłopotaniem. Bo co ja miałem powiedzieć? Że straciła przytomność jak się całowaliśmy?
- w każdym razie, to się zdarza. Choroba postępuje więc takie zdarzenia mogą być coraz częstsze. Proszę uważać. – wytłumaczył mężczyzna, skinął głową i odszedł, a za nim reszta. Została jedynie ta miła pielęgniarka. Wpatrywała się we mnie bez słowa.

Ja stałem jak zamurowany. Takie zdarzenia? Postępująca choroba? A tak właściwie to jaka to choroba? Myślałem, że wiem o Alex wszystko, a  o najważniejszej rzeczy nie wiedziałem. W tamtym momencie zrobiło mi się tak cholernie głupio.

- przepraszam za tego chłopaka, ale inaczej nikt nie udzieliłby panu informacji. – usłyszałem sympatyczny kobiecy głos.
- niech pani nie przeprasza. Bardzo dziękuję – uśmiechnąłem się do niej. – czy mogę.. – spojrzałem nieśmiało w stronę drzwi.
- no jasne.  – odwzajemniła gest i odeszła.

Kiedy wszedłem od razu usłyszałem pikanie. Alex była popodłączana do mnóstwa sprzętów. Podszedłem niepewnie do jej łóżka. Była całkowicie blada. Bałem się podejść bliżej. Bałem się, że znowu coś jej zrobię. Była taka delikatna. Po paru minutach w końcu się przemogłem i przysunąłem krzesło do łóżka. Złapałem delikatnie jej małą dłoń i wpatrywałem się w jej spokojną, piękną twarz.

- przepraszam.. – wyszeptałem, a z moich oczu popłynęła łza.


***

Kiedy się obudziłam, poczułam przeszywający ból głowy. Otworzyłam oczy. Wszystko było tak przeraźliwie jasne. Co się właściwie stało? Pamiętam tylko, że całowałam Harry’ego. Ale to był sen. Na pewno. Bardzo piękny, ale jedynie sen. Spojrzałam w bok, a moim oczom ukazał się drzemiący chłopak. Co się dzieje? Dlaczego on tu jest? Jego głowa leżała obok mojej dłoni, którą wciąż ściskał. Uśmiechnęłam się pod nosem i odgarnęłam opadające na jego czoło loki. Poruszył się, a chwilę potem podniósł głowę.

- Alex.. – wyszeptał po czym ukazał delikatne dołeczki. – martwiłem się. – podniósł moją rękę i ucałował ją.
- co się stało? – spytałam w końcu.
- no bo wiesz.. straciłaś przytomność.. to moja wina.. – tłumaczył, spuszczając wzrok.
- dlaczego tak mówisz?
- bo.. całowaliśmy się i wtedy.. – dalszej części jego odpowiedzi nie zarejestrowałam. Czyli to jednak nie był sen? To wydarzyło się naprawdę? Nie.. to nie może być prawda. To jest zbyt piękne, zbyt cudowne, żeby mogło być prawdziwe.. w następnej chwili zrobiło mi się strasznie głupio. Skoro tak było, a ja mu zemdlałam w ramionach.. boże, jaka ja jestem beznadziejna… odwróciłam wzrok i zacisnęłam wargi.

- przepraszam.. – rzekłam cicho, a z moich oczu popłynęły łzy.

- to ja przepraszam. – usłyszałam jego zachrypnięty głos. Odwrócił moją twarz palcem i spojrzał mi głęboko w oczy. Znów poczułam jak przeszywa mnie wzrokiem, jak mnie rozbiera, dostając się do mojej duszy, do mojego serca. – Kocham cię.. – wyszeptał. 

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------

trzymam kciuki, by ten rozdział przypadł Wam do gustu! wiem, że mam tendencję do szaleństwa, no ale co poradzę jak nic nie proadze. jak tylko go skończyłam, chciałam się od razu nim z Wami podzielić!
buziaki!

Rozdział 8.

Obudziło mnie ciche pochrapywanie. Zdziwiona przetarłam oczy i spojrzałam w bok. Obok mnie wciąż spał Harry, z lekko rozwartymi wargami. Jedną ręką mnie obejmował, a druga zwisała bezczynnie z łóżka. Spojrzałam na jego twarz. wyglądał jak anioł. Te dziecięce rysy twarzy, podczas snu wydawały się jeszcze bardziej niewinne niż normalnie. Uśmiechnęłam się pod nosem i ucałowałam go w czoło. Zacmokał jedynie i wcześniej zwisającą ręką, objął mnie w pasie, wtulając twarz w moje włosy. Przez chwilę miałam nawet wrażenie, że się uśmiecha.

Postanowiłam, że nie będę wstawała. Nie miałam ochoty. W jego objęciach było tak niesamowicie, tak bezpiecznie i ciepło. Zaczęłam delikatnie muskać jego ciepły policzek. Później bawiłam się lokiem, który opadł na jego czoło. Uśmiechnął się przez sen i leniwie otworzył oczy.

- dzień dobry piękna. – wyszeptał, wlepiając we mnie swoje duże, zielone oczy. Poczułam jak się rumienie.
- hej. – odpowiedziałam cicho.

Wciąż wpatrywał się we mnie, bez mrugnięcia. Nie przestawałam bawić się jego włosami, starając się patrzeć gdzie indziej. Nie mogłam wytrzymać jego przeszywającego wzroku.  Palcem odwrócił moją twarz w swoją stronę.

- uwielbiam jak się nimi bawisz. – zaśmiał się cicho, wskazując na swoją czuprynę.
W tamtym momencie pomyślałam tylko jedno.. „A ja uwielbiam ciebie. Nawet nie wiesz jak bardzo.” Poczułam jak moje blade policzki oblewa rumieniec i po raz kolejny uciekłam wzrokiem.

- co się stało? – usłyszałam jego zachrypnięty głos.
- dlaczego myślisz, że coś się stało? – rzuciłam, nie patrząc na niego.
- bo wciąż uciekasz wzrokiem. Alex.. spójrz mi w oczy.. – ostatnie zdanie wypowiedział niemalże niesłyszalnie, podniósł się na łokciu i chwycił w swoją ogromną dłoń moją twarz.

Podniosłam oczy. Uśmiechał się tak niesamowicie, jego tęczówki błyszczały. Dłonie miał wyjątkowo gorące.

- nic się nie stało. Przepraszam. – odrzekłam cicho.
- jak ci się spało? – spytał, zmieniając nagle temat. I tak naprawdę byłam mu za to wdzięczna. 
Dziwnie czułam się z tym, co działo się w moim wnętrzu, kiedy wpatrywaliśmy się w siebie tak długo.
- najlepiej od 19 lat. – rzuciłam. Orientując się co głupiego palnęłam, zacisnęłam wargi i zmrużyłam oczy. Zrobiło mi się strasznie głupio.
- cieszę się – wyszczerzył się i ucałował mnie w policzek.
- um.. Harry?
- no?
- mogę wstać? – spytałam ,robiąc głupią minę. Odkąd się obudziliśmy nie wypuszczał mnie ze swych objęć ani na moment.
- a musisz? – rzekł, wtulając twarz w moje włosy. Poczułam jak przeszywają mnie ciarki. z moich ust uleciało nieco głośniej powietrze. Uśmiechnęłam się delikatnie i ułożyłam dłoń na jego rozczochranych włosach.
- nie.. – wyszeptałam,  oplatając sobie jego loki wokół palców.

Leżeliśmy wtuleni w siebie, bez żadnego ruchu. Raz na jakiś czas Harry coś pomrukiwał lub pytał czy jest mi wygodnie. Za każdym razem miałam ochotę powiedzieć, że z nim zawsze jest cudownie.

Tę boską błogość przerwała nam moja ulubiona pielęgniarka, wchodząc do pokoju ze śniadaniem.

- no, no. Co ja tu widzę – pani Storm zaczęła poważnym tonem
- ups – Harry wyszczerzył się w moją stronę
- ja.. ja mogę to wytłumaczyć.. – zaczęłam niezgrabnie
- nie trzeba, rozumiem. – uśmiechnęła się do nas szeroko – ale gdybym wiedziała, przyniosłabym więcej. Poczekajcie, zaraz wracam – rzuciła i ustawiając tackę ze śniadaniem wyszła szybkim krokiem z Sali.

- świetna kobieta. – zaczął nagle Harry, podnosząc się z łóżka i zakładając buty. Kiedy mnie puścił, od razu zrobiło mi się zimno i najzwyczajniej w świecie źle.

Po paru minutach dostaliśmy powiększone śniadanie i zjedliśmy w ciszy. Harry posiedział jeszcze godzinę, ale później wygoniłam go do domu, by się ogarnął i zjadł coś normalnego.

***

Następne dni były bardzo do siebie podobne. Odwiedzał mnie jeśli tylko znalazł czas, raz na jakiś czas wpadała nawet pozostała czwórka. Ale kiedy odwiedzali mnie wszyscy plus moje przyjaciółki, byłam niesamowicie szczęśliwa. Czułam się dosłownie jak w niebie. Wciąż byłam jednak świadoma moich ostatnich dni.

Nie chciałam o tym z nikim rozmawiać. Nie to, że się bałam. Zdążyłam się już do tych myśli przyzwyczaić. nie chciałam po prostu psuć humoru ludziom, których uwielbiam ponad wszystko.

Pewnego dnia kiedy siedział u mnie Harry, wpadła moja mama. Od dawna czułam potrzebę, by go przedstawić. Od razu bardzo się polubili. Okazało się, że nadają na bardzo podobnych falach mimo różniącej ich ilości lat. Bardzo się z tego cieszyłam.


Z każdym kolejnym dniem, czułam, że nie przeżyłabym ani godziny więcej bez jego towarzystwa. Dlaczego on tak na mnie działał? Dlaczego czułam, że nie potrafię bez niego żyć? Dlaczego czułam, że jest dla mnie wszystkim, na co czekałam..?

--------------------------------------------------------------------------------------------

przepraszam, że taki krótki. kolejny jest już "w budowie" więc może wynagrodze Wam długosc tego. mimo wszytko mam nadzieję, że się spodoba. ;) 
buziaki! 

wtorek, 4 lutego 2014

Rozdział 7.

Siedziałam od godziny, czytając książkę. Wyjątkowo obudziłam się bardzo wcześnie i czując, że nie dam rady usnąć postanowiłam zrobić coś pożytecznego. Dostałam sms’a od Nicole, że wpadnie do mnie, opowiedzieć co nieco o jej spotkaniach z Zayn’em. Byłam naprawdę ciekawa co słychać w wielkim świecie i czy coś między nimi iskrzy.

Wybiła godzina 13 i w tym samym momencie drzwi się otworzyły i stanęła w nich roześmiana od ucha do ucha Nicole.

- cześć maleńka! – rzuciła od wejścia, podbiegła do mnie i ucałowała.
- widzę, że chyba się powodzi – zaśmiałam się, odkładając książkę.
- nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo! Ale zanim zacznę opowiadać, przyniosłam coś! – rzekła, kładąc na moje łóżko paczkę ciastek i moją ulubioną czekoladę. – w końcu nie ma plotek bez słodyczy!
- kocham cię wybawicielko! – krzyknęłam z zadowolenia

Zasiadłyśmy na moim łóżku, po turecku, na przeciwko siebie. Zajadałyśmy się ciastkami i rozmawiałyśmy.

- … i wiesz on przy wszystkich udaje takiego niegrzecznego chłopca, bad boy’a, ale kiedy zostajemy sami zmienia się diametralnie! Jest niesamowity, taki czuły i opiekuńczy..
- Zayn bad boy’em? Może i wygląda ale całkowicie mi to do niego nie pasuję – zaśmiałam się, wpychając do buzi kolejne ciastko. – całowaliście się? – wypaliłam bez namysłu. Nicole zakrztusiła się czekoladką, którą przed chwilą zachłannie pożarła. Spojrzała na mnie swymi ogromnymi, niebieskimi oczami.
- za kogo ty mnie uważasz! – udała poważny ton. – jasne, że nie. tyle razy miał okazję i nie skorzystał.. a ja nie chcę rzucać się na niego jak napalona psycho fanka.
- no ale chyba do jakichś zbliżeń doszło? Skoro tak go wielbisz – spojrzałam na nią z zaciekawieniem.
- przytulaliśmy się, łapał mnie za rękę.. – zamyśliła się, a na jej twarzy powoli pojawiał się uśmiech.

Pokręciłam głową i chwyciłam za czekoladę. Rozmawiałyśmy dobrych parę godzin kiedy usłyszałam pukanie. Rzuciłam szybkie „proszę” nie odwracając się nawet w stronę drzwi. Parę sekund później poczułam na policzku buziaka. Odwróciłam głowę a moim oczom ukazał się wyszczerzony Harry.

- przepraszam.. – zmieszałam się i wstałam z łóżka
- nie wiem za co, ale proszę – zaśmiał się – mogę się dosiąść czy gadacie o jakichś tajemnicach?
- siadaj, siadaj. Ja i tak już miałam wychodzić – Nicole wyszczerzyła się w moją stronę, poruszając zabawnie brwiami. Zmierzyłam ją zabójczym spojrzeniem.
- na razie misiaczki! – rzuciła wychodząc i machając nam. Przez cały ten czas Harry wciąż się uśmiechał. Z resztą jak zawsze, odkąd go poznałam. Podziwiałam go za to. W najmniejszej rzeczy, najmniejszym zdarzeniu znajdował powód do uśmiechu. Zauważyłam, że odkąd się znamy również na mojej twarzy częściej gości uśmiech. Jestem mu za to niezmiernie wdzięczna.

- coś się stało, że przyszedłeś? – spytałam, otrząsając się.
- a musi się coś dziać, żeby cię odwiedzać? – zdziwił się i zasiadł naprzeciwko mnie.
- oczywiście, że nie ale.. um.. Harry.. – zaczęłam spuszczając głowę. Przypomniałam sobie o sytuacji z dnia poprzedniego i sama nie wiem dlaczego, ale zrobiło mi się strasznie głupio.
- hm? – podniósł twarz, przerywając poprawianie włosów.
- chciałam cię przeprosić.. za wczoraj.. – spojrzał na mnie robiąc wielkie oczy.
- co masz na myśli?
- moje zachowanie.. tak nie wypada. Przepraszam. – rzuciłam szybko i uciekłam wzrokiem.
- kompletnie nie wiem o co ci chodzi. – udał poważnego i zbliżył twarz do mojej. Poczułam przeszywające ciarki, kiedy spojrzałam w jego zielone tęczówki. Powiem wam szczerze, że coraz bardziej lubię własne reakcje na jego wzrok.  Zbliżył dłoń do mojego policzka i musną go delikatnie, jednocześnie się uśmiechając. Poczułam, że moje serce stanęło, wstrzymałam oddech, a gęsia skórka oblała całe moje ciało. Czemu ten chłopak tak na mnie działa?

- jak się czujesz mała? – jego zachrypnięty głos wyrwał mnie w mojego świata. Spojrzałam na niego. Wciąż czułam jego dłoń na policzku, jego oczy wpatrujące się we mnie i ten niesamowity uśmiech.
- bardzo dobrze… - ledwo wyszeptałam, chwytając powietrze.
- cieszę się! co dzisiaj robimy? – spytał jak gdyby nigdy nic i odsunął się ode mnie. Spojrzałam na niego jak na idiotę. On naprawdę chciał tyle czasu spędzać ze mną w szpitalu? Gdzie nie ma praktycznie nic do roboty i nie można nic wymyśleć?
- sama nie wiem. Nie ma tu zbyt wielu rozrywek..
- coś się wymyśli – wstał i podszedł do mojej szafki. Spojrzał na mnie pytająco, po czym otworzył szufladę, w której znalazł jakieś karty. Skąd on wiedział? Wyjął je i zasiadł naprzeciwko mnie, na łóżku.
- naprawdę? – spojrzałam na niego ze zdziwieniem, kiedy wyjmował karty z pudełka.
- czemu nie? dawno już nie grałem! – zaśmiał się.

Harry miał naprawdę dobry pomysł. Na grze upłynęło nam mnóstwo czasu, a każda minuta była niesamowitą zabawą. Niestety często oszukiwał, więc musiałam go bacznie obserwować. Na co też nie mogłam narzekać.

- wiesz.. może chodźmy na spacer? – rzucił w końcu, kolejny raz przegrywając.
- nie chcesz odwetu? – zaśmiałam się. – ale jasne, chętnie się przejdę.

Parę minut później zakładałam już swój płaszcz i apaszkę. Chwyciłam Harry’ego pod rękę i wyszliśmy z Sali, później z budynku. Przechadzaliśmy się alejkami przyszpitalnego parku, śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Czułam się przy nim taka szczęśliwa i beztroska. Zapomniałam nawet, że nie jesteśmy w normalnym, miejskim parku.  
Sama nie wiem ile już się tak przechadzaliśmy, ale poczułam się zmęczona. Do tego stopnia, że nogi powoli zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa. Zachwiałam się i tak jak pierwszego dnia, osunęłam się na Harry’ego.

- wszystko w porządku? – złapał mnie i spojrzał przerażony.
- trochę się zmęczyłam. . – posłałam mu słaby uśmiech i próbowałam stanąć na własne nogi. 

 Przyciągnął mnie bliżej siebie, a chwilę potem straciłam grunt pod nogami. Podniósł mnie i wkładając jedną rękę pod moje kolana, a drugą podpierając plecy ruszył w stronę szpitala. Nie odezwałam się. ułożyłam głowę na jego ramieniu i zamknęłam oczy, by móc zaciągać się jego niesamowitym zapachem.

Kiedy weszliśmy do pokoju, zdjął ze mnie płaszcz i ułożył na łóżku. przykrył i usiadł obok.

- byłbyś świetnym ojcem – palnęłam z uśmiechem
- a to dlaczego? – odwzajemnił gest
- jesteś bardzo opiekuńczy. Dziękuję. – rzekłam, łapiąc go za rękę. Podniósł moją dłoń i zbliżył do ust, by po chwili ją ucałować. Oczywiście przez cały ten czas nie spuszczał ze mnie wzroku. Zmęczona opuściłam głowę na poduszkę i zmrużyłam oczy.

- jesteś śpiąca? – spytał nagle.
- nie.. jeszcze tak wcześnie..
- no wiesz, jest już po 20. – wyszczerzył się.
- naprawdę? Nawet nie zauważyłam..  – spojrzała na jego wciąż roześmianą twarz. – przepraszam, że tak cię przetrzymałam. Jesteś na pewno wykończony i głodny.. przepraszam..
- przestań! I nie przepraszaj mnie tyle, bo nie ma za co – zaśmiał się i przysunął się razem z krzesłem bliżej łóżka – chcesz spać? – ponowił pytanie
- chyba.. chyba tak. – odrzekłam cicho, nie patrząc na chłopaka. Było mi naprawdę głupio, że po tak pięknym dniu, nie jestem mu w stanie nawet podziękować, odwdzięczyć się. Ta cholerna choroba mnie wykańcza. I nie mam tutaj na myśli mojego ciała. Mam na myśli moją psychikę, która z dnia na dzień coraz bardziej szwankowała – oczywisty skutek choroby.  
- w takim razie śpij. – rzucił spokojnym, ciepłym głosem, nachylił się nade mna i ucałował w czoło.
- dziękuje, że przyszedłeś. Do zobaczenia. – uśmiechnęłam się do niego.
- wyganiasz mnie? – udał obrażonego.
- oczywiście, że nie. chciałabym żebyś był tu jak najdłużej ale..
- w takim razie zostanę. – szepnął, przerywając mi i kładąc palec na moich wargach. 

Uśmiechnęłam się i cmoknęłam jego opuszek. Wyszczerzył się i przysunął jak najbliżej mojego łóżka.
Zamknęłam oczy, układając ręce wzdłuż ciała. Poczułam jak Harry łapie mnie za dłoń i delikatnie ściska. Uśmiechnęłam się i przyciągnęłam do siebie Harolda. Zaraz moment.. przecież on mi zastępował Harry’ego, ale teraz, kiedy jest tutaj osobiście mogę to wykorzystać. Otworzyłam oczy, trafiając na zielone tęczówki chłopaka.

- Harry.. – zaczęłam cicho
- nie możesz zasnąć?
- no właśnie.. bo..  – nie mogłam się wysłowić, jego wzrok był zbyt przeszywający. – miałbyś ochotę położyć się obok mnie? Kocham Harolda ale wolałabym.. – nie zdążyłam dokończyć, bo chłopak już wgramalał się obok mnie, zdejmując buty. Położył się na plecach, obejmując mnie ramieniem. Ułożyłam głowę na jego torsie i zaciągnęłam się zapachem jego perfum.
- dziękuję. – wyszeptałam.
- to dla mnie przyjemność. – odrzekł równie cicho.


Objęłam go w pasie i zamknęłam oczy. Chwilę potem poczułam jak chłopak bawi się moimi palcami. Uśmiechnęłam się i bardziej wtuliłam twarz w jego tors.  Położył dłoń na mojej głowie i zaczął powoli i delikatnie głaskać moje włosy. To było niesamowicie przyjemne uczucie, kiedy jednocześnie splótł nasze palce. Poczułam się wtedy taka bezpieczna, taka szczęśliwa, wolna od wszelkich problemów. Zaciągnęłam się po raz kolejny jego zapachem, ucałowałam miejsce na jego klatce piersiowej gdzie położyłam głowę i usnęłam. 

poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział 6.

Byłam tak szczęśliwa, że zapomniałam o całym otaczającym mnie świecie, o moich problemach zdrowotnych. O wszystkim. Dlaczego? Bo rozmawiałam z Harry’m, wciąż przytulając Harolda. Sama nie wiem dlaczego rozmowy z nim, chociaż tak naprawdę było ich tak niewiele, były naprawdę wciągające, zabawne i przede wszystkim interesujące. Nie zdarzyło się nam, by skończył się jakiś temat, czy zapadła niezręczna cisza. No może poza momentami kiedy czułam, że od dłuższego czasu mi się przygląda. Zawsze odpowiadał tak samo – zamyśliłem się. Byłam naprawdę ciekawa o czym on tak intensywnie myśli.

- widzę, że spodobał ci się prezent – zaśmiał się, widząc jak po raz kolejny przytulam do piersi misia i go całuję.
- owszem. Najlepszy prezent jaki do tej pory dostałam – uśmiechnęłam się.
- ciekawy jestem czy ja kiedykolwiek otrzymam tyle czułości co twój Harold – starał się, by zabrzmiało to jak żart. Niestety nie udało mu się, widziałam w jego twarzy coś dziwnego, a zaraz potem zarumienione policzki.
- od kogo chciałbyś tyle czułości? – udałam głupią, chcąc się upewnić.

Uśmiechnął się niewyraźnie po czym spuścił głowę i szepnął, jakby tylko i wyłącznie do siebie „od ciebie.” Usłyszałam i zaśmiałam się pod nosem. Wstałam z łóżka i usiadłam bokiem na kolanach chłopaka. Oplotłam ręce wokół jego szyi i patrząc mu w oczy przytuliłam go, najmocniej jak potrafiłam. Oparł głowę o moje piersi i westchnął, po czym objął mnie w pasie swoimi dużymi dłońmi. Zatopiłam twarz w jego niesfornych lokach i zastygliśmy w tej pozycji. Po chwili, która była dla mnie jak wieczność, zaczęłam delikatnie przeczesywać jego włosy. Mogłabym przysiąc, że czułam jak przez chwilę zadrżał.

Wydostając się z jego objęć, ale nie wstając z kolan złapałam jego twarz i spojrzałam mu po raz kolejny głęboko w oczy. Nie potrafiłam powstrzymać gęsiej skórki, która od razu pojawiła się na całym moim ciele. Jego spojrzenie było tak przeszywające. Czułam się przez chwilę jakbym stała przed nim całkowicie nago i bezbronnie. Jakby lustrował każdy zakątek mojego ciała i duszy.

Zbliżyłam usta do jego policzka i pocałowałam go. Czułam pod swoimi wargami jego gorącą, delikatną skórę. Czułam jak jego ręce zaciskają się wokół mojej talii. Składałam buziaki w każdym zakątku jego policzków. Odrywając się, spytałam szeptem:

- tak może być?

W odpowiedzi usłyszałam ciche mruknięcie i ujrzałam, że ma wciąż zamknięte oczy. Uśmiechnęłam się i złożyłam usta na jego szyi. Poczułam po raz kolejny ten niesamowity zapach perfum, po czym zaczęłam go całować po kolei, po skrawku. Jednak nie było mi dane skończyć czynności. Podniósł moją twarz i znowu zatopił swoje zielone tęczówki w moich. 

Dotknął opuszkiem kciuka mojej dolnej wargi.  Poczułam ciarki i ciepło przeszywające moje ciało. Już miał zbliżyć swoją twarz do mojej kiedy do Sali weszła pielęgniarka.
Czemu w takim momencie?!

- panno Alex pora spać. – rzuciła. Niestety była to jedna z mniej lubianych przeze mnie pracownic tego szpitala. Zdziwiłam się, bo wcale nie wydawało mi się, że godzina jest już taka późna.
- a pan co tu robi? Pora odwiedzin już dawno się skończyła – stwierdziła oschle. – przykro mi ale będę musiała pana wyprosić.

Czułam jak Harry westchnął ze smutkiem. Oderwaliśmy się od siebie. Posadził mnie na łóżku i ucałował w policzek. Poklepał Harolda po główce na pożegnanie i ruszył ku drzwiom.

- dobranoc – szepnął do mnie, prawie nie słyszalnie, uśmiechnął się i wyszedł.

Ten dzień zaliczyłam do najpiękniejszych. Nie dość, że poznałam chłopaków, to jeszcze to co wydarzyło się między Harry’m, a mną. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam czegoś takiego  i nie sądziłam, że taka odrobina czułości może sprawić tyle radości. Rozmyślałam przekręcając się z boku na bok. Przez to wszystko nie mogłam zasnąć. Wciąż rozmyślając poczułam wibrację telefonu.

„Dziękuję za dzisiaj. Jesteś niesamowita. Dobranoc. ”

Ciepło i coś jeszcze przeszyło moje serce. Co? Nie mam zielonego pojęcia, bo jeszcze nigdy tego nie czułam.


Już parę razy słyszałam od kogoś „jesteś niesamowita”, ale słowa te ze strony Harry’ego znaczyły dla mnie coś innego. Coś ważniejszego. Ale wciąż zastanawiałam się dlaczego tak napisał. Przecież nie zrobiłam nic wyjątkowego. Potraktowałam go po prostu tak jak Harolda.. a właśnie.. przypominając sobie o misiu, przyciągnęłam go do siebie i przytuliłam. Wcześniej jakoś nie zwróciłam na to uwagi, ale pluszak pachniał zupełnie tak jak Harry. Uśmiechnięta, przytuliłam go mocniej i zamknęłam oczy. Czułam jakby On był wciąż przy mnie i pomagał mi usnąć. 

-----------------------------------------------------------------------------------

tym razem krótko ale mam nadzieję, że fajnie ;) bardzo mnie cieszy, że podoba się Wam ta historia ;)
buziaczki!

niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 5.

Obudził mnie dźwięk przychodzącej wiadomości. Niechętnie wyjęłam telefon spod poduszki. Przetarłam zaspane wciąż oczy i odczytałam wiadomość.

„Jak się czujesz? Nie masz nic przeciwko, bym dzisiaj wpadł? Harry”

Powiem Wam szczerze, że tego bym się nie spodziewała. Już prędzej wiadomości o moim nagłym wyzdrowieniu.
Uśmiechnęłam się w duchu.

„Czuję się dobrze. Będzie mi bardzo miło jeśli wpadniesz. Alex”

Odłożyłam telefon z powrotem pod poduszkę. Zauważyłam, że na mojej szafce stało już śniadanie. Jak zwykle – dwie kromki chleba, trochę masła, dwa plasterki czegoś podobnego do szynki i sera, plus jabłko. No i gorąca herbata. To znaczy ciepła, bo dopiero teraz zorientowałam się, że spałam wyjątkowo długo. Zjadłam jabłko, wcześniej wypijając łyk herbaty.
Przeciągnęłam się i chwyciłam za książkę. Nie zdążyłam przeczytać nawet zdania, kiedy mój telefon znowu się rozdzwonił.

„Chłopaki pytają czy również mogą wpaść. Harry”

To pytanie przebijało już wszystko. Oni serio chcą spędzać czas z taką jak ja? W szpitalu? No cóż. Byłam naprawdę, pozytywnie zaskoczona. Westchnęłam i odpisałam.

„oczywiście. Będzie mi jeszcze milej. Do zobaczenia w takim razie. ps.: przyjdźcie po 
badaniach, mam je koło 16.”

Nie miałam pojęcia o której przyjdą, ale pierwszy raz od dwóch miesięcy poczułam, że muszę się jakoś ogarnąć. Chwyciłam za ręcznik, kosmetyki, nowe dresy i w miarę możliwości „pognałam” do szpitalnej łazienki. Wróciwszy po 15 minutach zauważyłam, że mam 4 nieodebrane wiadomości. No tak, któż to mógł być? Uśmiechałam się coraz bardziej czytając wiadomości:

„Alex, On jest boski! Nie wiem jak Ci się odwdzięczę! Ann”
„Boże, nigdy nie spotkałam kogoś równie genialnego co On. Kocham Cię! Kat”
„jesteś najlepszą przyjaciółką pod słońcem! Dziś mamy kolejną randkę! Alice”
„dwa słowa: kocham Cię! Nicole”

Wyczuwam mnóstwo czułości jak mnie odwiedzą – zaśmiałam się do siebie, po czym odpisałam każdej. Ponownie chwyciłam za książkę i tym razem nic mi nie przerwało.


***

Dochodziła godzina 16. Przygotowałam się więc psychicznie, że zaraz wpadnie tu któraś z pielęgniarek i zaciągnie mnie znowu na bezpłatny pokaz dla tych wszystkich stażystów. Nie miałam nic do nich, tylko do pomysłu, że to właśnie mnie ma obserwować ponad 5 osób. Czasami badania były tak krępujące, że mogli by sobie darować. Ale niestety , nie mogłam nic zrobić.

Wróciwszy do swojej Sali doznałam niemałego szoku. Na moim łóżku stał ogromny, pluszowy miś. Kiedy zamknęłam drzwi i podeszłam bliżej zza pluszaka wyłonił się uśmiechnięty, od ucha do ucha, Harry.

- o matko, co ta za przystojniak! – krzyknęłam. Mogłabym przysiąc, że chłopaka oblały rumieńce.
- a dziękuję – zaśmiał się
- mówiłam o Haroldzie! – rzekłam wyszczerzając się
- no to mówię, że dziękuję – zaśmiał się ponownie, podchodząc do mnie – tak się właśnie nazywam.

Poczułam, że w moim brzuchu nieźle się kotłuje a moje policzki stają się czerwone niczym ogromny pomidor. Boże, zapomniałam, że Harry równa się Harold. Zrobiło mi się strasznie głupio.
Podchodząc ucałował mnie w czoło na przywitanie i zasiadł na krześle, wpatrując się we wciąż ogłupiałą mnie.

- przepraszam.. – wydukałam.
- nie ma sprawy – wyszczerzył się. – wiem, że chodziło o pluszaka

Oblałam się po raz kolejny rumieńcem. Ale ja jestem głupia. Co mam mu powiedzieć? Że owszem? Ale i tak uważam, że jest niesamowicie przystojnym facetem? Och.

- swoją drogą – wyrwał mnie z zamyślenia – szybka jesteś – zaśmiał się
- kiedy go zobaczyłam, od razu wiedziałam jak go nazwać. Nie wiem, może to przeznaczenie…- urwałam. O boże, znowu. Co ja wygaduję?
- miejmy nadzieję – ukazał dołeczki – cieszę się, że ci się podoba
- jest niesamowity! Dziękuję – „rzuciłam” się na zszokowanego chłopaka. Ale szybko odwzajemnił mój uścisk. Poczułam, że powoli  tracę grunt pod nogami. Co jest? – pomyślałam. Matko, on mnie podniósł. I w dodatku przytula tak czule, delikatnie. Jakby bał się, że coś mi zrobi.

- Harry.. – szepnęłam, po czym zaciągnęłam się jego niesamowitym zapachem.
- tak? – usłyszałam jego zachrypnięty głos.
- nic.. – rzuciłam po czym przytuliłam się do niego tak, jakby miano nas zaraz rozdzielić.

Sama nie wiem co ja sobie wyobrażałam. Ale wiem co czułam. Bezpieczeństwo, błogość, radość.
Niestety tę piękną chwilę musiano nam przerwać. Usłyszałam jak otwierają się drzwi i do pokoju wchodzi czwórka głośno rozmawiających chłopaków.
Myślałam, że widząc swoich przyjaciół Harry automatycznie mnie puści niestety pomyliłam się. Albo może stety?

- witamy gołąbeczki – zaśmiał się Louis.

Dopiero teraz mnie puścił. Od razu zrobiło mi się jakoś tak zimno. Podeszłam do chłopaków i każdy z nich przywitał mnie buziakiem.

- cieszę się, że jesteście. Miałam właśnie pytać dlaczego nie przyszliście – zaczęłam by przerwać ten niezręczny moment.
- no pewnie – wyszczerzył się Lou
- siadajcie  - udałam, że nie dosłyszałam, wskazując im krzesła. – a tak właściwe to czemu nie przyszliście razem? – spytałam
- jak się okazuję, wszyscy mieliśmy randki – zaśmiał się Liam
- a z kim, jeśli można wiedzieć? – spytałam robiąc podejrzliwą minę
Najwyraźniej Zayn to wyczuł i dodał ze śmiechem:
- z twoimi przyjaciółkami , swoją drogą jesteś niesamowita.
- dlaczego? – zdziwiłam się
- bo nas poznałaś. Będziemy ci wdzięczni do końca życia – odpowiedział Niall, zbliżając się do mojej szafki i patrząc pożądliwie na wciąż stojące tam kopytka, pozostałości po obiedzie.
- Alex czy mogę.. – zaczął. Liam spojrzał na niego przewracając oczami
- Niall, ogarnij się. jesteśmy w odwiedzinach – rzucił
- a co byś chciał? – spytałam uprzejmie
- no bo te kopytka.. wyglądają tak apetycznie – zarumienił się
- bierz i się nie krępuj – zaśmiałam się, po czym spojrzałam na Harry’ego. Wciąż mi się przyglądał i kiedy zobaczył, że ja również patrzę spuścił wzrok i coś szepnął pod nosem.
- jesteś dla niego za dobra – rzucił po chwili Liam

Wszyscy wybuchliśmy śmiechem, a blondyn niczym się nie przejmując zajadał się daniem.

- a tak właściwie to czemu nie przyszliście z dziewczynami? – spytałam z ciekawości
- bo chcieliśmy cię lepiej poznać sam na sam– uśmiechnął się Zayn

Jeżeli oni wszyscy są rzeczywiście tak sympatyczni jak Harry to dziewczyny mają szczęście. Bezwiednie przytuliłam ogromnego misia. to chyba na myśl o Nim. No tak, muszę się opanować.

- fajny pluszak – rzekł nagle Louis, podchodząc
- Haroldowi miło jest cię poznać – rzuciłam, chwytając łapkę misia i udając, że mu ją podaję
- miło mi Haroldzie, jestem Louis – dygnął chwytając łapkę misia

Wszyscy się zaśmiali, a Harry jakby znowu oblał się rumieńcem?

- mówisz Haroldowi? – Zayn spojrzał na mnie podejrzanie
- owszem. A czy coś się nie podoba? – udałam oburzenie
- oczywiście, że nie! – zaśmiał się po czym spojrzał na przyjaciela z burzą loków, unosząc brwi.

Powiem szczerze, że nigdy się nie spodziewałam, że będą tak gadatliwi, przesympatyczni i zabawni. Bardzo miło spędzało się nam czas. Jednakże po paru godzinach  chłopaki musieli uciekać. No tak, w końcu obowiązki.
Wszyscy wyszli, ale Liam stanął przed drzwiami i rzucił do wciąż siedzącego na swoim miejscu przyjaciela:

- nie idziesz?
- jeszcze nie. – odpowiedział krótko.
- tylko nie wracaj późno jutro z rana mamy wywiad. – rzucił  i pomachał mi. Później uśmiechając się pod nosem wyszedł.

Przez chwilę panowała cisza.

- nie przeszkadza ci, że jeszcze zostałem? – przerwał ją spoglądając mi w oczy.

- bardzo się cieszę, że tu jesteś. – rzuciłam nawet nie myśląc.

------------------------------------------------------------------------------------------------------

 o matko.. i co myślicie? mam nadzieję, że rozdział ujdzie ;) dziękuję za wszelkie uznanie ;*
buziaki!

sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 4.

Szczerze powiedziawszy było mi bardzo miło, że postanowił zaczekać. Bardzo chciałam z nim jeszcze porozmawiać. Miałam nieodparte wrażenie, że to naprawdę fajny chłopak i dobry rozmówca. Sama nie wiem czemu ale pragnęłam zdradzić mu resztę mojego życia. Tak jak opowiada się o nim przyjaciołom.

- dziękujemy, to by było na tyle – z przemyśleń wyrwał mnie niski głos lekarza. Stał naprzeciwko mnie z grupką stażystów. No tak, jestem prawie jak królik doświadczalny, a na wszelkie moje badania zawsze przygląda się co najmniej pięć osób. Ale zdążyłam już do tego przywyknąć.
Niestety dzisiejsze badania wyjątkowo mnie zmęczyły i do pokoju musiałam wrócić na wózku, z pomocą uroczej pani Storm.
Kiedy drzwi się otworzyły i wjechałam do Sali chłopak od razu zerwał się na nogi i podbiegł do mnie.

- czy coś nie tak? – spytał z troska
- spokojnie. Pani Kowalsky trochę się zmęczyła – odpowiedziała pielęgniarka i uśmiechnęła się do mnie znacząco. O co jej chodzi? Hm, może fakt, że odkąd tu jestem , nikt, prócz mojego taty oczywiście, z gatunku męskiego mnie jeszcze nie odwiedzał, jest powodem jej zachowania. Chyba w jej głowie krążyły dziwne myśli.
Chłopak uśmiechnął się do kobiety, po czym przejął „stery” mojego wózka i przysunął mnie do łózka.

- dziękuję, ale nie musiałeś tego robić. – stwierdziłam, kiedy kobieta opuściła już salę.
- nie musiałem, ale chciałem. Chcesz się położyć?
- chyba tak. – posłałam mu miły uśmiech
- pomóc ci? – spytał widząc jak niezdarnie staram się wygramolić z wózka. Nie wiem czemu ale przy nim jakoś zapominałam jak prosto jest wstać z łózka, krzesła czy po prostu chodzić.
- nie trzeba – rzuciłam krótko, wracając do męczenia się z wózkiem.

Przewrócił oczami i z uśmiechem, jednym gestem podniósł mnie z fotela na kółkach i położył na łóżku. byłam w szoku, że z taką łatwością i brakiem wszelkiej oznaki zmęczenia czy wysiłku mnie podniósł.

- czy ty zawsze jesteś taki uparty? – zaśmiałam się, układając głowę na poduszce.
- czasami się tak zdarza – wyszczerzył się, po czym nakrył mnie kołdrą i usiadł na krześle obok mnie.
- dlaczego to robisz? – spytałam w końcu, po męczącej ciszy
- co?
- no tak mi pomagasz. I dlaczego mnie odwiedziłeś? – dopytywałam.
- pomagam kiedy uznaję, że to potrzebne – ukazał urocze dołeczki. – a odwiedziłem cię bo po prostu chciałbym cię lepiej poznać
- rozumiem – odparłam. Ale tak naprawdę nic nie rozumiałam. A nie wiedziałam jak reagować na takie „zainteresowanie” ze strony faceta, bo nigdy go nie miałam i raczej z żadnym nie wymieniłam więcej niż pięć zdań.

Pogrążyliśmy się w rozmowie. Znów opowiadał mi o sobie wiele rzeczy. Dziewczyny miały rację, naprawdę super człowiek. A w dodatku niesamowicie zabawny. Już dawno się tyle nie śmiałam. Po jakimś czasie zaczął wypytywać mnie o różne rzeczy.

- a masz może jakiś wymarzony prezent? – to pytanie było dziwne i takie z Nienacka.
- dobre pytanie. Sama nie wiem. Od zawsze marzyłam o wielkim pluszowym misiu – wyszczerzyłam się na samą myśl
- serio? -Zaśmiał się, odchylając się lekko do tyłu i zakładając ręce za głowę. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na jego mięśnie. No no, nieźle.
- no co? To moje marzenie! Nie śmiej się – szturchnęłam go
- dobra, dobra. Spokojnie – pokazał mi język i udał, że moje szturchnięcie go zabolało.

Rozmawialiśmy jeszcze długo, długo. Nawet nie zauważyłam kiedy się ściemniło. W miłym towarzystwie czas tak szybko leci.
Z interesującej rozmowy wyrwał mnie znajomy kobiecy głos.

- przepraszam pana, ale za chwilkę będzie pan musiał iść. – pani Storm uśmiechnęła się do nas.
- rozumiem, już się zbieram – chłopak odwzajemnił gest.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy. I znowu to samo. Patrzył na mnie bez mrugnięcia.
- znowu się zamyśliłeś? – zagadnęłam
- słucham? – spytał jakby wyrwany z innego świata
- pytałam czy znowu się zamyśliłeś? – posłałam mu uśmiech
- a tak, przepraszam. Mogę być szczery?

Coś we mnie mówiło, że ta szczerość będzie podejrzana. Ale trudno, ciekawość zawsze we mnie wygrywa.

- owszem.
- masz śliczny uśmiech – rzucił szybko, niemal niesłyszalnie. Widziałam jak pierwszy raz od czasu poznania jego policzki różowieją. To było naprawdę urocze. Uśmiechnęłam się i podziękowałam.
- ale czy to było to nad czym się zamyśliłeś? – brnęłam dalej, pokazując mu język.
- poniekąd – wyszczerzył się. 

Chciałam by nasza rozmowa trwała wieczność, czułam, że nikt nie może nam przeszkodzić. Niestety, myliłam się. Do pokoju weszła moja ulubiona pielęgniarka i subtelnie dała nam znać, że już pora kończyć.

- no trudno. W takim razie do zobaczenia – rzekł Harry, całując mnie w czoło. Wychodząc z pokoju, odwrócił się i pomachał mi z uśmiechem. Jedyna myśl, która przychodziła mi do głowy „niesamowity.” Kiedy się zorientowałam co mój wewnętrzny głos opowiada starałam się odsunąć od siebie te głupie myśli. Niestety reakcja pani Storm mi nie pomogła.
- coś tu się kroi – rzuciła ze śmiechem, kładąc na moim stoliku malutki plastikowy kieliszek z proszkami.
- co ma pani na myśli? – zdziwiłam się
- no przecież zdążyłam zauważyć jak na siebie patrzycie – uśmiechnęła się jednoznacznie.
- to zwykły kolega – rzuciłam krótko popijając tabletkę.
- oczywiście – po raz kolejny zaśmiała się – dobranoc Alexandro – rzuciła podchodząc do drzwi i wyłączając światło.

Nigdy nie przepadałam za moim pełnym imieniem, ale w ustach tej kobiety brzmiało to tak miło, sympatycznie. Naprawdę niesamowita kobieta.

Dobrze, że wzięłam tabletki, bo czułam, że uśnięcie tej nocy będzie bardzo trudne. W głowie wciąż miałam obraz uśmiechniętego  chłopaka  o bujnych lokach.