Obudził mnie piękny śpiew ptaków dochodzący z uchylonego
lekko okna. Zaraz moment, przecież nic nie otwierałam. Spojrzałam na szafkę
obok łózka. Stał na niej koszyk pełen owoców. Kochana pani Storm.
Od rana przychodziły do mnie wiadomości od dziewczyn. Były
takie szczęśliwe. Nie mogłam przestać się uśmiechać. W całym tym chaosie sms’owym nie zauważyłam
nawet wiadomości od nieznanego numeru. Zdziwiona odczytałam ją po chwili:
„Przepraszam, że nie wziąłem numeru od Ciebie. Sam nie wiem
czemu. Chciałem tylko spytać jak się dziś czujesz? Harry.”
Nie mogłam w to uwierzyć. Która z tych zdrajczyń mu go dała!
Poczułam jednak jak coś miłego wypełnia moje serce. Jakieś ciepło. I uczucie
jakiego do tej pory nie udało mi się poczuć. Ale nie, nie. To nie było
zakochanie. Powiedziałabym raczej, że zauroczenie. Było mi naprawdę bardzo miło
czytając owego sms’a. Po długim namyśle w końcu odpisałam.
„Czuję się wyjątkowo dobrze. Dziękuję za troskę. Co u Ciebie
słychać? Co u Chłopaków? Alex.”
Zdążyłam odłożyć telefon kiedy do Sali wszedł lekarz z
kilkoma praktykantami. No tak, obchód.
***
Dzień zbliżał się ku końcowi, a ja siedząc na parapecie
czekałam na Ann. To ona miała mnie dziś odwiedzić. Jednak coś było nie tak.
Spóźniała się już 20 minut, co nie było do niej kompletnie podobne.
Zaniepokojona napisałam do niej z pytaniem co się dzieję. No tak, mogłam się
tego spodziewać. Zagadała się z Niall’em, siedząc gdzieś na mieście. Nie miałam
jej tego za złe. Cieszyłam się, bardzo.
Parę minut później dostałam od dziewczyny kolejnego smsa.
„Przepraszam Cię jeszcze raz, ale w ramach wynagrodzenia mam
dla Ciebie niespodziankę. Powinna się pojawić za jakieś 10 minut. Czekaj
cierpliwie :D buziaki”
Moja ciekawość mnie dobijała. Każda minuta mijała tak
cholernie powoli. Wolniej niż każdy spędzony tutaj dzień. O co chodzi z tą
niespodzianką?
Nagle usłyszałam pukanie. Po moim zaproszeniu, grzecznie
tajemniczy przybysz wszedł do środka. Kiedy ujrzałam gęste ciemne loki moje
serce zabiło mocniej. Co on tu robi?
- dzień dobry. A raczej dobry wieczór – rzekł uśmiechając
się i podchodząc do mnie.
- co ty tu robisz?
- ale miłe powitanie, nie ma co. – wyszczerzył się
- przepraszam, ale jestem w szoku. Nie powinieneś być teraz
z przyjaciółmi? – spojrzałam mu w oczy. O boże, te przyjemne ciarki..
- dzisiaj mamy wolne. Poza tym chyba twoja przyjaciółka
obiecała ci niespodziankę – wyszczerzył się ponownie – ale sam siebie nie
uznaję za żadną godną zainteresowania niespodziankę – rzucił szybko, drapiąc
się po tyle głowy.
A więc to o taką niespodziankę chodziło. Kiedyś ją dorwę.
- bardzo się cieszę, że jesteś – uśmiechnęłam się. – siadaj
, miejsca jest mnóstwo – wskazałam na całą salę
Bez namysłu chwycił za stojące niedaleko krzesło i
przystawiając je sobie tak by oprzeć się rękami o jego oparcie, usiadł
naprzeciwko mnie. Znowu wbił we mnie swoje zielone ślepia.
- jestem brudna? – nie wytrzymałam w końcu. Patrzył zbyt
długo.
- nie, nie.. przepraszam. Zamyśliłem się. – odrzekł z
zakłopotaniem.
- a mogę wiedzieć o czym tak intensywnie myślisz? – spytałam
z ciekawością
- tak naprawdę to o wszystkim. Na przykład o przypadkowych
spotkaniach, które mogą przewrócić czyjeś życie do góry nogami..
Opowiadał dalej. Czułam jak dzieli się ze mną kawałkiem
swojej duszy. Wsłuchiwałam się w jego słowa jak zahipnotyzowana. Od zawsze
wolałam słuchać. Ale ten przypadek był jakiś taki inny.
Jego zachrypnięty głos, jego słowa. To wszystko było dla
mnie jak swego rodzaju muzyka. Już wtedy wiedziałam, że uwielbiam go słuchać. A
przy okazji wpatrywać się w jego niemalże anielską twarz.
- Alex? – poczułam jakbym budziła się z jakiegoś letargu. –
czy ty mnie w ogóle słuchasz? – zaśmiał się.
- oczywiście. Przepraszam. – rzuciłam, starając się już na
niego nie patrzeć. – zdradzisz mi coś? – zmieniłam szybko temat.
- co mianowicie?
- jak One Direction podobały się ich fanki? – wyszczerzyłam
się. byłam tego naprawdę ciekawa. Widać było ewidentnie, że każdy z nich
polubił bardziej przynajmniej jedną z nich.
W pierwszej chwili nie odpowiedział, tylko starał się
powstrzymać od śmiechu gdy w końcu się ogarnął odpowiedział:
- przyznam, że nigdy nie widziałem ich tak zadowolonych.
- to widzę, że nie tylko moje przyjaciółki udało mi się
uszczęśliwić – wyszczerzyłam się – a co z tobą?
To pytanie jakoś samo mi się nasunęło na usta.
- co masz na myśli? – spojrzał na mnie z ciekawością
Sama nie wiedziałam co tak naprawdę miałam na myśli.
Próbując jakoś wybrnąć z tej sytuacji odpowiedziałam szybko:
- czy ty jesteś szczęśliwy? –wyszczerzyłam się głupio
- dobre pytanie – widziałam jak pogrąża się w myślach.
Chwilę potem, wpatrując się we mnie swoimi zielonymi oczami odpowiedział z
uśmiechem – myślę, że teraz owszem, jestem.
- dlaczego akurat teraz?
- bo jestem tutaj. – wyszczerzył się, ukazując dołeczki.
Przez chwilę poczułam, że moje serce przeszywa przyjemne
ciepło. Jednak chwile potem pytanie nasuwające mi się na myśl zepsuło wszystko.
Dlaczego? Co jest takiego fajnego w przebywaniu w szpitalu? I to w dodatku w
towarzystwie śmiertelnie chorej.
On jakby czytając mi w myślach, przysunął się bliżej i
odparł:
- twoje towarzystwo mnie uszczęśliwia.
Nic już nie odpowiedziałam. Zatkało mnie. Po prostu zatkało.
I co ja miałam odpowiedzieć? Przecież to śmieszne. Znamy się dopiero jeden
dzień a on wyskakuje z takimi tekstami.
- a ty jak rozumiem nie cieszysz się z mojej obecności? –
wyrwał mnie z zamyśleń.
- dlaczego tak myślisz? – odparłam lekko zmieszana
- wywnioskowałem z twojej reakcji na moje słowa – uśmiechnął
się.
Boże, niech on przestanie się tak ciągle śmiać! Z każdym
jego gestem miałam dziwne uczucie w brzuchu. A na domiar złego za każdym razem
czuję, że robię się czerwona.
- w takim razie jesteś w błędzie. Bardzo się cieszę, że ktoś
mnie odwiedził – odpowiedziałam w miarę poprawnie politycznie, przynajmniej tak
myślałam.
- ktoś.. no nieważne. Ciągle coś gadałem teraz twoja kolej!
Powiedz mi co sądzisz o mnie, chłopakach i naszej „twórczości”?– wyszczerzył
się wyczekując na moją odpowiedź.
- hm.. myślę, że wasze piosenki są bardzo fajne, ciekawe.
Niektóre śliczne. Nie znam wszystkich, ale jedna, którą pokazały mi dziewczyny,
podoba mi się szczególnie bardzo.
- która?
- oczywiście” Little Things”. Szczerze powiedziawszy kiedy
jej słuchałam miałam przyjemne ciarki – uśmiechnęłam się. a jeśli chodzi o was
samych.. fajni kolesie z was! Tacy normalni, do pogadania. Mega pozytywni.
Zaśmiał się, po czym odgarnął opadające na jego twarz loki.
Włosy też ma śmieszne, takie urocze. Dobra Alex, ogarnij i nie myśl już o tym.
Sama wiesz dlaczego. Musiałam się skarcić, bo znów poczułam palące policzki.
- cieszę się, że tak nas postrzegasz. Mogę zadać ci osobiste
pytanie?
- słucham?
- czy podoba ci się któryś z nas? – po raz kolejny się
wyszczerzył, ale ja zauważyłam w jego tęczówkach pewną nieśmiałość i
wyczekiwanie.
- PANNO KOWALSKY! Czas na badania – do Sali weszła Pani
Storm. Przez chwilę poczułam radość na myśl o badaniach, to było w pewnym
sensie wybawienie w tej sytuacji. Nie będę musiała odpowiadać na to, bądź co
bądź, trudne i bardzo osobiste pytanie.
- już idę – uśmiechnęłam się do kobiety, po czym powoli
zeszłam z parapetu i zwróciłam się do chłopaka.
- przepraszam cię za to. Zapomniałam, że codziennie o tej
godzinie mam badania. Było mi miło, że przyszedłeś – wyciągnęłam rękę w jego
stronę
- czy to znaczy, że mnie wyrzucasz? – mogłabym przysiąść, że
widziałam zawód wyrysowany na jego twarzy.
- oczywiście, że nie ale chyba nie zamierzasz tu na mnie
czekać? To trochę potrwa.– skwitowałam podchodząc już do drzwi
- nie szkodzi. Poczekam – uśmiechnął się po czym ruchem ręki
wyganiał mnie za drzwi.
- jeśli chcesz – uśmiechnęłam się i ruszyłam powoli za
pielęgniarką.