niedziela, 14 września 2014

Rozdział 17.

"Ja mam takie niesamowite myśli na myśli, że moja własna podświadomość się rumieni."

Wolnym krokiem weszłam do pokoju. Nie mogłam powstrzymać swojej ciekawości i podziwu. Wszystko w tym hotelu było niesamowicie piękne, eleganckie i na pierwszy rzut oka cholernie drogie. Nie ukrywam, że czułam się nieswojo wśród takiej ilości luksusu. Pokój, do którego nas zaprowadzono był ogromny. Wielki salon z masywnym, kryształowym żyrandolem. Na środku dwie skórzane kanapy. Między nimi szklany stolik. Na ścianie ogromna plazma. Wielkie okna, śnieżnobiałe, przepiękne firanki. Rubinowe zasłony i kolorowe, stonowane dywany. Mój wzrok latał od jednej rzeczy do następnej, a serce podchodziło coraz bardziej do gardła. Poczułam jak Harry ściska moją rękę. Spojrzałam w Jego stronę. Szeroki uśmiech i błyszczące, zielone oczy. Widziałam, że był z siebie bardzo dumny. Nie dziwne, bo udało Mu się zaskoczyć mnie całkowicie.
- To nie wszystko. - Rzucił nagle i pociągnął mnie w stronę masywnych, białych drzwi. Kiedy je otworzył, zatrzymałam powietrze w ustach, robiąc wielkie oczy. Pokój, do którego weszliśmy okazał się sypialnią. Najpiękniejszą jaką do tamtego momentu widziałam. Na samym środku stało ogromne łóżko z baldachimem, jedwabną pościelą i tysiącem poduszek. Po prawej stronie, wielkie okno przysłaniały bialutkie zasłony. Po lewej stronie masywna, biała szafa w starodawnym stylu. Ten pokój był niesamowicie jasny. Wszystkie meble i sprzęty były białe. Czuło się w nim coś niesamowitego. Wzięłam głęboki oddech i puszczając rękę Harry'ego, podeszłam do łóżka. Opadłam na nie, chowając twarz w dłoniach i uspokajając coraz szybszy oddech.
- Alex, wszystko dobrze? - Usłyszałam Jego zatroskany głos. Odetchnęłam po raz tysięczny, przetarłam twarz i uniosłam głowę, patrząc na Niego z uśmiechem.
- Kochanie... Jesteś nienormalny. - Rzuciłam, powstrzymując się od śmiechu. Ukazał rząd białych zębów i
kucnął tuż przede mną. Chwytając moje dłonie, przyłożył je sobie do ust i spojrzał mi w oczy.
- Nie miałem zamiaru oszczędzać w tak ważny dla nas dzień. - Wyszeptał, nie odrywając wzroku.
- Co za... - Własnie w tamtej chwili przypomniałam sobie po co Harry urządził ten cały cyrk. Miałam ochotę uderzyć się w głowę z całej siły. Jak mogłam o tym zapomnieć? Ja? Przecież dokładnie rok temu się poznaliśmy. Dokładnie rok wcześniej, po raz pierwszy ujrzałam zieleń Jego oczu. Zaraz potem zakochując się bez pamięci. Byłam w totalnym szoku, że On pamiętał. Ma przecież tyle spraw na głowie. Było mi cholernie głupio. Spuściłam wzrok, zabierając ręce i bawiąc się nerwowo palcami, patrzyłam na własne buty.
- Mówiłem, że prędzej czy później sobie przypomnisz. - Usłyszałam Jego niski śmiech.
- Harry, tak bardzo Cię przepraszam... - Uniosłam powoli głowę, szukając Go wzrokiem. Stał pod oknem z założonymi na klatce piersiowej rękoma. Podniosłam się i podeszłam do Niego powoli, układając dłoń na Jego ramieniu.
- Sam nie wiem czy ci wybaczyć. - Rzucił poważnym tonem, wciąż wyglądając za okno. Jednak kilka sekund później odwrócił się w moją stronę, ukazując swoje przeurocze dołeczki. - Najważniejsze, że mamy ten dzień i calutką noc tylko dla siebie. 
- Ale jak to? Nie masz żadnych wywiadów, występów..
- Cicho mała. - Przerwał mi, układając palec na moich wargach. - Dziś nie rozmawiamy o niczym innym tylko o nas. - Podszedł bliżej i układając dłonie na moich biodrach, przyciągnął do siebie. Uśmiechnął się uroczo, a chwilę potem całował mnie czule, zakładając kosmyk moich włosów za ucho. 
Kilkanaście minut później wylądowaliśmy na podłodze, pod otwartymi drzwiami balkonowymi. Ułożyłam głowę na jego nogach i bawiąc się jego długimi palcami, wsłuchiwałam się w zachrypnięty, najpiękniejszy głos na świecie. Nie robiliśmy nic szczególnego, a jednak ja sama czułam się niesamowicie. Chyba najlepiej jak do tej pory. Bo w końcu Harry mógł być mój. Tylko mój. Przez jeden dzień. Opowiadał mi dowcipy własnego autorstwa, obgadywał Chłopaków. Po wielu moich namowach, zaśpiewał mi kilka ulubionych już piosenek. W pewnym momencie podniósł się, biorąc mnie na ręce i zaniósł na łóżko. Tam ułożył mnie wyjątkowo ostrożnie i położył się obok. Przewróciłam się na bok, wtuliłam nos w Jego szyję i mrużąc oczy, bawiłam się Jego niesfornymi lokami. Tak właśnie, całkowicie spokojnie i błogo mijały godziny. Gdy niebo powoli przybierało różowy kolor, a na zewnątrz robiło się coraz ciemniej, usłyszałam dziwny dźwięk dochodzący z brzucha Harry'ego. Podniosłam głowę i spojrzałam na chłopaka z uśmiechem.
- To chyba znaczy, że czas na kolację. - Stwierdził, ukazując rząd białych zębów. Podniósł się powoli, ucałował mnie w czoło i skierował się w stronę telefonu. W kilka minut zamówił kolację i powrócił na łóżko.
- Wiesz co.. - Zaczęłam, siadając po turecku i poprawiając włosy.
- Hm? - Spojrzał na mnie pytająco.
- Cieszę się, że zachorowałam.
- Co ty za głupoty gadasz?
- Gdyby nie to, nigdy nie poznałabym samego Harry'ego Styles'a. - Pokazałam mu język, obserwując.
- Ale ty jesteś głupia. - Westchnął.
- Ty jesteś głupszy, a jakoś nie narzekam. - Rzuciłam od niechcenia i zbliżyłam się do Niego. Usiadłam na Jego kolanach okrakiem i oplotłam szyję rękoma. - Gdyby nie to, nigdy bym nie poznała miłości mojego życia. - Uśmiechnęłam się. Odwzajemnił gest, objął mnie i złożył krótki lecz czuły pocałunek na moich wargach.
Gdy do pokoju dotarło zamówione jedzenie, rozsiedliśmy się wygodnie przy stole, wcześniej włączając wielki, plazmowy telewizor wiszący na ścianie. Zajadając się makaronem i innymi przepysznymi potrawami, oglądaliśmy to co akurat leciało w telewizji. Komentowaliśmy prawie wszystko. Śmialiśmy się głośno, Harry do tego stopnia, że pojedyncze sznureczki makaronu wypadały mu z buzi. Czerwienił się wtedy uroczo i udawał, że nic się nie stało.
Nie pamiętam kiedy ostatnio tak bardzo się objadłam. Wyczyściwszy talerz do końca, podniosłam się powoli i dopiero wtedy poczułam jak bardzo przesadziłam. Odetchnęłam i ruszyłam w stronę dużego balkonu. Oparłam się rękoma o czarną barierkę i mrużąc oczy, zaciągnęłam się świeżym, wieczornym powietrzem. Poczułam jak Harry obejmuje mnie od tyłu.
- I jak tam? - Spytał szeptem.
- Cudownie. - Wyrzekłam, uśmiechając się pod nosem.
- Powiedz co mogę zrobić, by było idealnie. - Nachylił się nad moim uchem, całując jego płatek.
- Nie musisz nic robić. Wystarczy, że jesteśmy tutaj razem. - Poczułam jak moje serce bije szybciej, a ciarki powoli oblewają moje ciało.
- Zrobię dla Ciebie wszystko Alex. - Odwrócił mnie przodem do siebie, założył kosmyk moich włosów za ucho i uśmiechnął się uroczo.
- Wiem. - Odwzajemniłam uśmiech. - Chciałam powiedzieć to samo. - Uniosłam dłoń i wplotłam palce w Jego lekko roztrzepane loki. Zbliżył twarz i ułożył wargi na moich. Poczułam jak obejmuje mnie mocniej, a sekundę później straciłam grunt pod nogami. Wniósł mnie do pokoju i ostrożnie ułożył na łóżku, nie odrywając się od moich ust. Chwycił moją twarz w dłonie i spojrzał mi w oczy. Dobrze wiedziałam do czego to wszystko doprowadzi. Pragnęłam tego od bardzo dawna, jednak bałam się. Cholernie się bałam i nie wiedziałam dlaczego. Poruszyłam się niespokojnie.
- Coś nie tak? - Spytał z troską.
- Ja... Pójdę wziąć prysznic. - Rzuciłam szybko, zeskakując z łóżka.
- Jeśli chcesz.. - Przeszył mnie wzrokiem i usiadł. Podniosłam się w pośpiechu i ruszyłam do łazienki. Gdy weszłam pod prysznic i poczułam ciepłe krople wody, spadające na moje ciało, zmrużyłam oczy. Nie rozumiałam samej siebie. Przecież tylko przy Nim czułam się bezpiecznie. Dlaczego więc tak bardzo się wystraszyłam? Przez moją cholerną chorobę stałam się zupełnie inna. Jednak On uczył mnie żyć na nowo. On był jedyną osobą, dla której chciałam się starać. Był jedyną osobą, której tak bezgranicznie ufałam. Otworzyłam oczy i spojrzałam na czarne płytki. Odetchnęłam głęboko i schyliłam się po płyn do kąpieli.

~*~

Narzuciłam na siebie koszulkę i wolnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi. Gdy je otworzyłam, powietrze w moich płucach zatrzymało się gwałtownie. Zgaszone światło i miliony świec, porozkładanych na szafkach, podłodze, parapecie. Zakryłam usta dłonią i zrobiłam krok w przód. Nagle poczułam oddech Harry'ego na karku. Jego dłonie powędrowały na moje biodra. Nie odwróciłam się jednak. Jego usta zaczęły powoli błądzić po mojej szyi. Zmrużyłam oczy, wczuwając się w każdy Jego ruch. W tamtym momencie byłam już pewna. Pewna i w końcu gotowa. Odwróciłam się powoli, ułożyłam dłonie na Jego policzkach i spojrzałam w piękne, szmaragdowe oczy.
- Wszystko dobrze? - Wyszeptał.

+ 18.

W odpowiedzi, stanęłam na palcach i wbiłam się w Jego malinowe usta. Przyciągnął mnie bliżej. Poczułam jak się uśmiecha. Całował mnie niezwykle czule, a jednocześnie namiętnie. Oplotłam ręce wokół Jego szyi. W następnej chwili popchnął mnie delikatnie w tył. Stopą dotknęłam nogi łóżka. Ułożył mnie na nim, nie odrywając warg od moich. Pocałunkami schodził bardzo powoli na moją szyję, obojczyki. Moje dłonie błądziły po Jego karku. Bezwiednie oblizałam wargę, obserwując każdy Jego ruch. Czułam jak Jego loki łaskoczą moją szyję, gdy wargami schodził ostrożnie niżej. Wstrzymałam powietrze, gdy Jego dłoń znalazła się pod moją koszulką. Opuszkami palców błądził po mojej skórze. Czułam jak gęsia skórka oblewa moje ciało. Jego dłoń wędrowała w górę. Gdy musnął moją pierś, uniósł wzrok i spojrzał na mnie badawczo. Uśmiechnęłam się, wplotłam palce w Jego włosy i skinęłam dyskretnie głową. Ukazał swoje urocze dołeczki i patrząc mi w oczy, uniósł moją koszulkę. Kiedy zostałam w samej bieliźnie, odchylił delikatnie głowę i zlustrował całe moje ciało. Nachylił się nad twarzą i muskając palcem moje ramiona, ucałował policzek.
- Jesteś przepiękna. - Wyszeptał zachrypniętym głosem. Zaraz potem J poczego usta znalazły się na moim brzuchu. Gdy zahaczył o kant stanika, zadrżałam bezwiednie. Poczułam jak Jego dłoń schodzi niżej. Chwycił mój pośladek i zaczął go masować, ustami podążając wyżej. Gdy znalazł się na moim dekolcie, bicie mojego serca przyśpieszyło. Odchylił stanik i całował każdy skrawek moich piersi. Chwilę później uniosłam klatkę piersiową, by ułatwić Mu dostęp do rozpięcia stanika. Gdy znalazłam się w samych majtkach, ponownie zlustrował mnie całą, oblizał wargę i uśmiechnął się zawadiacko. Nachylił się i ułożył dłoń na jednej piersi. Drugą zaczął całować czule, językiem zahaczając o sutek. Czułam jak robi mi się coraz goręcej. Jeszcze nigdy nie doświadczyłam czegoś takiego. Czując Jego dotyk, Jego pocałunki, zaczynałam oddychać szybciej. W kilka minut, jego wargi znalazły się na moim podbrzuszu. Całował każdy skrawek mojego ciała niezwykle dokładnie. Brzuch, podbrzusze, wewnętrzną część ud. Gdy powoli zsuwał moje majtki, ponownie zadrżałam. Nachylił się i zaczął ją bardzo delikatnie całować. Moje serce waliło tak mocno, jakby miało ochotę wyskoczyć z piersi. Nagle poczułam Jego język, dostający się do jej środka. Wygięłam się w łuk i przygryzłam wargę, wplatając palce w jego niesforne loki.
Jeszcze nigdy nie czułam takiej przyjemności. Jeszcze nigdy nie byłam w tak niesamowitej ekstazie. Podniosłam się, przyciągnęłam Go za ramiona i przewróciłam na plecy. Ściągnęłam Jego koszulkę i całowałam każdy skrawek Jego torsu. Miejsca, w których miał tatuaże, brzuch. Muskałam Jego skórę opuszkami palców, podgryzając ją jednocześnie. Kiedy doszłam do Jego podbrzusza, chwycił mnie za dłonie. Jednym ruchem przyciągnął do siebie i spojrzał w oczy. Uśmiechnęłam się i wbiłam w Jego usta. Nie zorientowałam się nawet, gdy ponownie znalazłam się tuż pod nim.
Trwaliśmy w bezruchu. Oboje całkiem nago, patrzyliśmy sobie w oczy. Gdy powoli rozsunęłam nogi, ułożył dłoń na moim policzku i potarł go kciukiem.
- Jesteś pewna? - Spytał ledwo słyszalnie. Skinęłam jedynie głową i oplotłam Jego szyję rękoma. Kilka sekund później poczułam jak powoli wchodzi we mnie, nie odrywając swoich szmaragdowych oczu. Odchyliłam głowę, opuszczając powieki. Wygięłam się w delikatny łuk i zacisnęłam wargi. Gdy zaczął poruszać biodrami, uchyliłam je, wypuszczając powietrze. Poczułam Jego gorące usta na swojej szyi.
- Kocham cię. - Wyszeptał zachrypniętym głosem i przyśpieszył ruchy. Z początku odczuwałam lekki ból i dyskomfort. Jednak to wszystko w bardzo szybkim czasie zamieniło się w rozkosz i podniecenie. Otworzyłam śmiało oczy i spojrzałam na chłopaka. Wyglądał nieziemsko. Obserwując mnie i poruszając się w regularnym tempie, przygryzał dolną wargę. Ułożyłam dłonie na Jego torsie i błądziłam nimi po całym Jego ciele. Oplotłam nogami Jego biodra, lekko dociskając. Odchyliłam ponownie głowę, otworzyłam ust, z których wydobywał się zduszony jęk rozkoszy. Poruszał się intensywnie, w szybszym tempie. Całował i podgryzał skórę na mojej szyi i obojczykach. Dłonią
przejechałam po jego mokrych od potu plecach, pojękując głośniej. Ułożył dłoń na moich pośladku i ścisnął go, wbijając paznokcie w skórę. Wplotłam palce w Jego włosy i pociągałam za kosmyki, poruszając biodrami. Kiedy zrobił dwa głębsze pchnięcia, wygięłam się w łuk, a z moich ust wydobył się głośniejszy jęk.
- Och Harry...
Słyszałam Jego niski głos, Jego ciche jęki. Czułam zapach Jego perfum zmieszany z zapachem potu. Czułam go w sobie. Czułam go w całości, przez co doznawałam niesamowitej ekstazy. Zwolnił ruchy, zataczając biodrami koła. Całował i ssał moje sutki, nie zmieniając tempa poruszania się. Pragnęłam, by ta chwila trwała wiecznie. Nigdy nawet nie wyobrażałam sobie, że będzie to tak niesamowite. Bo nasz seks nie był po prostu zwykłym seksem. Był czymś więcej. Był uwieńczeniem naszego uczucia.

"I gdy jest już wreszcie przy tobie, chociaż jesteś zupełnie naga, chcesz - dla niego - rozebrać się jeszcze bardziej."

Nie liczyłam minut, nie liczyłam godzin. Nie miałam do tego głowy. Moje myśli i moje ciało były w niebie. Razem z Nim. Zbliżając się do końca, wbiłam paznokcie w Jego kark, uniosłam głowę i podgryzłam płatek Jego ucha. W kilka sekund poczułam jak niesamowicie ogromna fala gorąca oblewa całe moje wnętrze. Wykrzyknęłam Jego imię i poczułam jak opadam z sił. W tym samym momencie, On zrobił to samo, opadając na mnie spoconym ciałem. Uchyliłam powieki i oblizując wargę, starałam się uspokoić oddech. Podniósł głowę i spojrzał na mnie rozanielonym wzrokiem. Ułożył palec na moich wargach, nachylił się i ucałował w czoło.
- To było niesamowite. - Wyszeptał i przeniósł się na miejsce obok mnie.
- Dziękuję. - Wyrzekłam, odwracając się na bok, układając dłoń na Jego brzuchu i patrząc w oczy.
- Za co? - Zdziwił się, starając się uspokoić oddech.
- Za ciebie. I za to. - Przygryzłam wargę, muskając jego czubek palcem. Uśmiechnął się uroczo, po czym przeciągnął, robiąc słodką minę.
Przysunęłam się bliżej i wtulając twarz w Jego tors, objęłam Go w pasie. Uspokajając oddech, składałam delikatne pocałunki na Jego ciele. Wsłuchiwałam się w spokojne bicie Jego serca, czując w sobie niesamowitą błogość i szczęście. Szczęście jakiego do tamtej pory nie doznałam.
- Alex.. - Zaczął po jakimś czasie.
- Hm? - Uniosłam głowę, spoglądając na chłopaka z uśmiechem.
- Chciałbym cię o coś spytać.
- O co? - Zlustrowałam Jego twarz. Patrzył na mnie z trudną do zidentyfikowania miną.
- Czy.. Czy chciałabyś.. - Przerwał, nabierając powietrza i uciekając wzrokiem.
- Co takiego?
- Chciałabyś ze mną zamieszkać? - Wypalił na jednym oddechu, patrząc mi w oczy. Poczułam jak moje serce rośnie, a na twarzy pojawia się coraz szerszy uśmiech. Zbliżyłam usta do Jego malinowych warg.
- Byłoby cudownie. - Wyszeptałam. Chwycił moją twarz w dłonie. Poczułam jak dyskretnie wypuszcza powietrze, by chwilę później całować mnie czule i z wdzięcznością.

"Zakochałam się w magii słów, w tym, w jaki sposób mnie dotykał i co mówił, kiedy mnie dotykał. Pociągnął mnie za sobą jak wiatr pociąga nasionka dmuchawca. 
Ja - bez woli... on jak żywioł."

niedziela, 24 sierpnia 2014

Autopromocja.

Moi Drodzy,
Chciałabym zaprosić Was na mojego nowego bloga. Całkiem nowy, mam nadzieję, że ciekawy pomysł. Bohaterem również jest Harry ;)
Mam nadzieję, że wpadniecie.
http://talefanfiction.blogspot.com/
Buziaczki.

środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział 16.

Mijały dni, mijały tygodnie. Z każdym kolejnym moje życie było coraz piękniejsze. Z każdym kolejnym zakochiwałam się w Nim coraz mocniej. Coraz częściej zastanawiałam się, jak mogłam żyć bez Harry'ego u swojego boku. No jak? Nie mogłam, bo nie żyłam. Dopiero On pokazał mi prawdziwy świat, prawdziwe życie i co najważniejsze, prawdziwą miłość. Dzięki Niemu zapomniałam o chorobie, która bardzo powoli ustępowała, przynajmniej tak twierdzili lekarze. Wróciłam na studia. Spotykałam się z Nim, kiedy tylko znalazł chwilę czasu w swoim napiętym grafiku. Co by się nie działo, zawsze znajdował tą chwilę. Choćby miała trwać kilka minut, On przyjeżdżał, całował mnie czule i opowiadał o swoich wrażeniach z poprzednich dni. Czasem przyjeżdżał późnym wieczorem. Jedliśmy kolację z moimi rodzicami, którzy bardzo Go polubili. Zamykaliśmy się w moim pokoju. Układałam głowę na Jego kolanach i zamykałam oczy. On, bawiąc się kosmykami moich włosów, opowiadał mi o koncertach, wywiadach. Czasem wymyślał niestworzone historie, czasem opowiadał mi bajki z własnego dzieciństwa. Zdarzało się, że czytał mi na głos swoje ulubione książki. Za każdym razem usypiałam z uśmiechem na twarzy i jego dłonią na ramieniu. Gdy się budziłam, za każdym razem, znajdowałam na łóżku mały liścik i świeżo zerwane kwiaty. Stokrotki, bzy,
konwalie. Uwielbiałam to. Jednak najbardziej lubiłam przekręcać się na połowę, gdzie leżał. Wtulałam nos w poduszkę i zaciągałam się zapachem Jego perfum. Zapach pomarańczy zmieszany z zapachem Jego ciała. To od zawsze, na zawsze była i będzie, moja ulubiona woń.

Dzięki Harry'emu, zaprzyjaźniłam się z resztą zespołu. Moje przyjaciółki codziennie dzwoniły do mnie i codziennie, powtarzając to samo, dziękowały mi. Za każdym razem, słysząc ich niepohamowaną radość, moje serce rosło, a na twarzy malował się szeroki uśmiech. Chłopcy z One Direction okazali się niesamowitymi kompanami do śmiechu, poważnych rozmów czy zabaw. Mimo rosnącej z każdym dniem sławy, każdy z nich pozostawał sobą. Zwykłym, jedynym w swoim rodzaju chłopakiem z marzeniami.

Kiedy kogoś kochasz, wszystko inne wydaję Ci się niesamowicie błahe. Wszystkie inne problemy są niczym, kiedy masz przy sobie tą drugą osobę. Z każdym dniem czujesz niesamowitą energię, by żyć. Żyć dla tej osoby. Żyć dla tej miłości. Chcesz budować swój świat tylko z drugą połową. Chcesz by ten świat był idealny. A ponieważ nic nigdy nie jest i nie może być idealne, zgadzasz się na drobne skazy, rysy na całej tej miłości. Bo czymże jest uczucie bez kilku potknięć, sprzeczek? Jednak nie możesz pozwolić, by drobne wady zasłoniły to co w miłości jest najważniejsze. Nie możesz pozwolić, by złość zastąpiła radość. Nie możesz przestać ufać. Bo zaufanie w całym tym układzie zwanym związkiem, jest najważniejsze.

My bardzo dobrze o tym wiedzieliśmy. Ufałam Mu bezgranicznie. Wierzyłam we wszystko co mi powiedział. Polegałam na nim jak na nikim innym. I nigdy nie zawiódł mojego zaufania. Może nasz związek nie trwał długo, jednak ja mogłam mieć pewność, że Harry jest wyjątkowy. Chłopcy wciąż powtarzali mi, że On nigdy do tej pory się tak nie zachowywał. Gdy poznałam Jego Mamę, była zachwycona. Przecież Jej synowi nigdy na nikomu tak nie zależało. Nigdy tak bardzo się nie starał. Odczuwałam to na własnej skórze, kiedy traktował mnie jak prawdziwą księżniczkę. Bez zbędnych, ckliwych momentów czy gestów, tak właśnie się przy Nim czułam. Dostawałam od Niego wszystko czego potrzebowałam, a nawet więcej. Nigdy nie musiałam o nic prosić, bo On dobrze wiedział czego chce. Jakby czytał w moich myślach i starał się spełniać wszystkie moje marzenia. Ja bez wytchnienia próbowałam odwdzięczyć się tym samym. Dawałam z siebie wszystko, chcąc dać jeszcze więcej. Bo nikt tak jak On, nie uratował mojego życia. Nikogo innego nie pragnęłam tak bardzo jak Jego. On sprawiał, że chciałam czuć Jego bliskość nieustannie. Nigdy się nie nudząc, a wciąż czując niedosyt.

~*~

Był wiosenny, ciepły wieczór. Siedziałam na parapecie. Z nosem w milionie notatek, próbowałam nauczyć się choć połowy tego co miało czekać mnie za kilka dni. Pochłonięta obowiązkami, nie usłyszałam nawet kiedy ktoś wszedł do mojego pokoju. Zorientowałam się dopiero, kiedy usłyszałam chrząknięcie. Powoli podniosłam głowę i zwróciłam ją w stronę, z której dochodził dźwięk. Harry siedział na moim łóżku, z założonymi na klatce piersiowej rękami i wpatrywał się we mnie znacząco.

- No nareszcie. - Rzucił poważnym głosem. Odłożyłam trzymane kartki i zeskoczyłam z parapetu, podchodząc do chłopaka z uśmiechem. Kiedy jednak się nachyliłam, chcąc ucałować go w policzek, Ten odwrócił głowę.
- Wszystko okej? - Spojrzałam na Niego ze zdziwieniem, podnosząc głowę.
- Ta, okej. - Odpowiedział krótko, wciąż na mnie nie patrząc.
- Harry, co się dzieję? - Podeszłam bliżej, układając rękę na Jego ramieniu.
- Nic, no przecież mówię.
- Widzę, że coś nie tak.. Słońce? - Niepewnie dotknęłam Jego rozgrzanego policzka.
- Wciąż tylko się uczysz. Nie masz dla mnie w ogóle czasu. - Zaczął nagle, a moje oczy urosły do wielkości monet.
- Nie przesadzasz przypadkiem?
- Za każdym razem kiedy przychodzę robisz to samo. Już chyba o mnie zapomniałaś. - Jego poważny głos sprawiał, że czułam się coraz gorzej. To prawda. Tak bardzo pochłonęła mnie nauka, że to ja, nie On - gwiazda światowego formatu - nie miałam praktycznie czasu.
- Harry, przepraszam. - Zaczęłam cicho, zabierając rękę i spuszczając wzrok. - Chyba za bardzo..
- Przestań. - Usłyszałam Jego śmiech i poczułam jak łapie mnie za dłoń, przyciągając do siebie. - Żartowałem. Nie jestem zły. - Wyszeptał, patrząc mi w oczy i zakładając kosmyk moich włosów za ucho.
- To co..
- Chciałem zobaczyć jak zareagujesz. - Pokazał język, muskając kciukami moje policzki.
- Jesteś wstrętny. - Rzuciłam i odepchnęłam Go, udając obrażenie.
- No mała, tylko się z tobą droczyłem. - Wstał z łóżka i ruszył w moją stronę. Momentalnie odwróciłam się na pięcie, zakładając ręce na piersi. - Nie mów, że się obraziłaś. - Zaśmiał się, układając dłonie na moich biodrach. Zrzuciłam je szybko, podchodząc do okna.
- Oj Alex. - Usłyszałam ciche westchnięcie, a w następnej chwili straciłam grunt pod nogami i znalazłam się na łóżku. Nachylał się nade mną z uroczym uśmiechem, nie odrywając swoich szmaragdowych oczu.

- Jeśli myślisz, że twoje sztuczki na mnie zadziałają to się grubo mylisz. - Stwierdziłam, odwracając głowę.
- Nie wiem o co ci chodzi. - Wyszeptał niskim głosem i zaczął całować moje policzki, od czasu do czasu muskając je nosem. Przez kilka sekund pozostawałam twarda, jednak kiedy Jego usta znalazły się na mojej szyi, cała moja pewność i zawzięcie rozpłynęły się w ułamek sekundy.
- Dobra już dobra. - Odepchnęłam Go od siebie, śmiejąc się.
- Wiedziałem. - Uśmiechnął się cwaniacko, poprawiając dłonią włosy i opierając się na łokciu. - To co? Zgoda?
- Niech ci będzie.
- To świetnie, bo mam na dziś małe plany. - Rzucił i podniósł się z łóżka, poprawiając koszulę.
- Plany? - Spojrzałam na chłopaka pytająco.
- Ubieraj się, wychodzimy dziś wieczorem. - Ruszył w stronę okna, chwytając leżące na parapecie kartki i przeglądając je.
- Ale Harry, nie mogę.. Pojutrze mam straszny egzamin, muszę..
- Alexandro Kowalsky. - Uniósł głowę i przeszył mnie zielenią swoich dużych oczu. - Bez dyskusji. Nie chce używać siły. Nie dzisiaj. - Puścił mi oczko i wrócił do przeglądania moich notatek.
- Jesteś niemożliwy. - Stwierdziłam i ruszyłam w stronę szafy. Usłyszałam za plecami cichy śmiech i zanurzyłam się w wieszakach.

Wysiedliśmy przed ogromnym hotelem. Kiedy ujrzałam jego nazwę, poczułam jak bardzo powoli tracę oddech. Staliśmy przed jednym z najdroższych i najlepszych hoteli w mieście. Mój wzrok powoli ogarniał piękno budynku, kiedy poczułam jak Harry obejmuje mnie ramieniem. Stanął obok, przyciągnął mnie bliżej i spojrzał w górę z cwaniackim uśmiechem.

- Mam nadzieję, że ci się spodoba.
- Żartujesz sobie ze mnie? - Spojrzałam na niego, robiąc wielkie oczy.
- Hm?
- Nie przesadzasz przypadkiem? Przecież to najlepszy hotel w mieście. Poza tym, po co tu przyjechaliśmy? Masz za dużo kasy? - Zaczęłam, odsuwając się.
- No nie. - Spojrzał mi prosto w oczy, poruszając głową. - Nie mów, że zapomniałaś.
- O czym?
- No cóż. - Westchnął ciężko i chwycił mnie za rękę. - Z czasem sobie przypomnisz. - Stwierdził i pociągnął mnie w stronę masywnych, czarnych drzwi Hotelu Hempel.

--------------------------------------------------------------------------------------------

Mam nadzieję, że nie zawiodłam Was tym rozdziałem. Nie wiem czy już o tym wspominałam, ale planuję nie więcej niż 25 rozdziałów, więc nasza historia powoli się kończy. Mam jednak nadzieję, że do końca zostaniecie ze mną, Alex  i Harry'm. Cóż więcej mogę powiedzieć. Mam nadzieję, że się podobało.
Buziaczki. 


środa, 30 lipca 2014

Rozdział 15.

Leżeliśmy na trawie. W całkowitym milczeniu, trzymając się za ręce i obserwując gwiazdy. Godzinę wcześniej wszyscy wrócili do domu, moi rodzice zamknęli się w pokoju. My leżeliśmy w ogródku, na trawie. Cieszyliśmy się każdą wspólną sekundą. Czułam ciepło bijące od jego ciała, czułam jego perfumy. Przekręciłam się na bok, układając dłoń na jego rozgrzanym policzku. Odwrócił głowę i przeszył mnie swoimi szmaragdowymi oczami. Ukazał dołeczki, a moje serce urosło na ich widok. Nachyliłam się i złożyłam na jego malinowych ustach krótki pocałunek. Odetchnęłam i ułożyłam głowę na jego torsie.
Wsłuchiwałam się w spokojne bicie jego serca. Zaciągałam się jego zapachem. Zapachem, który sprawiał, że czułam się bezpiecznie. Splótł nasze palce i ścisnął moją dłoń delikatnie. Drugą ręką kreśliłam nieznane kształty na jego brzuchu. W tamtym momencie nie czułam nic poza miłością, rozsadzającą mnie od środka i niesamowitym szczęściem. Szczęściem nie tylko z faktu bycia przy Nim. Cieszyłam się, że dostałam szansę od losu. Że mogę dzielić swoje życie, swoje uczucia właśnie z Nim. Jedynym i wyjątkowym mężczyzną. Już wtedy czułam, że to mężczyzna mojego życia. Odetchnęłam i uniosłam głowę, trafiając tym samym na jego wzrok. Uśmiechnął się, odgarnął kosmyk moich włosów za ucho i ucałował mnie w czoło. Był tak cholernie czuły, delikatny.

- Kocham cię. - Jego zachrypnięty głos zabrzmiał w mojej głowie. Posłałam mu nikły uśmiech i oparłam się na łokciach. Zbliżyłam się do jego twarzy i wplotłam palce w jego niesforne, jednak misternie ułożone włosy.
- Kocham cię. - Wyszeptałam wprost do jego ucha. Poczułam jak łapie moją twarz w dłonie i przyciąga jeszcze bliżej swojej. Pogładził moje policzki kciukami, uśmiechnął się delikatnie i ułożył wargi na moich. Nasz pocałunek, z każdą sekundą był coraz bardziej namiętny. Jego niecierpliwy język dyskretnie starał się dostać do moich ust. Jego dłonie gładziły moje włosy. Tempo bicia jego serca zwiększało się z każdym, oddanym pocałunkiem. W końcu jego niesamowicie ciepły język dostał się tam gdzie chciał. Kiedy złączył się z moim, poczułam jak jednym, szybkim ruchem, usadawia mnie na swoich biodrach. Pochyliłam się,
stykając nasze klatki piersiowe. Jego ogromne dłonie błądziły po moich plecach, a ja, zaciągając się jego zapachem, smakowałam jego malinowych, pełnych warg.

~*~

Dni mijały, a każdy kolejny był jeszcze piękniejszy. Nigdy nawet nie marzyłam o takiej ilości szczęścia. Nigdy nie prosiłam o wiele. Nigdy nawet nie śmiałam pomyśleć, że mogłabym mieć kogoś dla kogo byłabym w stanie poświecić wszystko. Nic nigdy nie dawało mi tyle szczęścia co obecność Harry'ego. Nie musiał mnie dotykać, nie musiał się odzywać. Wystarczyło, że czułam jego bliskość, jego zapach. Mogłam być pewna, że jestem bezpieczna. On był moim światem i wszystkim o czym mogłam zamarzyć. Powoli wracałam do zdrowia. Mimo mnóstwa obowiązków, On wciąż mnie wspierał. Namawiał do powrotu na studia. Namawiał mnie, bym wróciła do robienia rzeczy, które niegdyś kochałam.

 Któregoś dnia zrobił mi niespodziankę. Zadzwonił z samego rana, by powiadomić mnie o swoim przyjeździe. Zdziwiłam się, bo wieczorem chłopcy mieli mieć koncert, a byłam pewna, że przygotowania do niego trwają na pewno cały dzień. Ucieszona jednak faktem, że choć na chwilę zobaczę swojego loczka, zgodziłam się.

Siedziałam na parapecie przy otwartym oknie. Pochłonięta historią zapisaną w książce, którą czytałam, jak zwykle nie słyszałam i nie zauważałam niczego. Coś jednak mnie tknęło i spojrzałam kątem oka w bok. Tuż przy parapecie kucał uśmiechnięty Harry. Wpatrywał się we mnie ze skupieniem, ukazując swoje dołeczki.

- Przepraszam. Nie słyszałam..
- Tak wiem. Byłaś we własnym świecie. - Zaśmiał się, podsunął i ucałował czule w policzek. - To co? Gotowa?
- Gotowa na co? - Uniosłam brew, zamykając książkę i zeskakując z parapetu.
- Na małą wycieczkę. - Uśmiechnął się tajemniczo.
- Nie ma czasu na wycieczki mój drogi. - Zaczęłam, podchodząc do chłopaka. Stanęłam na palcach i objęłam jego szyję. - Nie wiem czy pamiętasz, ale macie koncert. Następnym..- Nie dał mi dokończyć, obejmując mnie w pasie i podnosząc. Kiedy ułożył mnie sobie wygodnie, wyszliśmy z pokoju. I po mimo moich protestów, wyniósł mnie z domu, żegnając się radośnie z moją mamą. Wsadził mnie do swojego samochodu i wsiadł od strony kierowcy.

- Zanim jeszcze ruszymy, ostatnia rzecz. - Rzucił zachrypniętym głosem i z cwaniackim uśmieszkiem wyjął ze schowka bandanę.
- Co to niby jest? - Spojrzałam najpierw na kawałek materiału, później na niego. Wzruszył ramionami i wyciągnął ręce. - Harry, to naprawdę niezbędne? - Spojrzałam na niego z politowaniem. Kilka minut później widziałam jedynie ciemność, czując na swojej dłoni jego i słysząc jego kojący, niski głos. Zatrzymaliśmy się po dłuższym czasie. Dobiegły mnie jakieś piski i hałasy. Wciąż nie pozwalał mi zdjąć bandany. Chwycił mnie za dłoń i prowadził w tylko jemu znanym kierunku. Nagle hałasy ucichły. Weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia.

- Harryś, proszę.. - Mówiłam błagalnym głosem, ściskając jego dłoń.
- Nie bój się mała. Zaraz będzie po wszystkim. - Usłyszałam jego szept, poczułam jak moje serce rośnie. Wzięłam głęboki oddech i poddałam się mu. W kilka minut dotarliśmy do założonego przez chłopaka miejsca. Ustawił mnie w konkretnym miejscu i stanął przede mną. Chwycił moje dłonie i zaczął całować palce. Jeden po drugim. Uśmiechnęłam się pod nosem, bo uwielbiałam kiedy to robił. Na końcu ucałował ten palec, na którym nosiłam pierścionek od Niego.

- No dobrze. Pora to zdjąć. - Rzucił radosnym głosem, przybliżając się. Ułożyłam dłonie na jego torsie, a on bardzo powoli rozwiązywał materiał. Miałam wrażenie, że robi to specjalnie przy przetrzymać mnie jeszcze o te kilka sekund.

Kiedy w końcu uwolniłam się od ciemności i mogłam otworzyć oczy, nie zrobiłam tego od razu. Bardzo powoli uchylałam powieki, przyzwyczajając się do światła. Jednak w tym pomieszczeniu nie było go za wiele. Spojrzałam na Harry'ego pytająco. On uśmiechnął się jedynie szeroko i stanął obok mnie. Rozejrzałam się, jednak widziałam tylko ciemność. W pewnym momencie chłopak chrząknął głośniej, a miejsce, w którym staliśmy rozbłysło tysiącem reflektorów. To co zobaczyłam sprawiło, że na moment moje serce stanęło. Zatrzymałam powietrze w ustach, zakrywając je dłonią. Staliśmy na środku ogromnej sceny, w jeszcze większej hali. Oświetlały nas kolorowe reflektory. Ogrom tego miejsca sprawiał, że poczułam się niesamowicie malutka, jednak jeszcze bardziej szczęśliwa. Od zawsze chciałam zobaczyć to z tej właśnie perspektywy.
- Witam na O2 Arena, maleńka. - Rzucił radośnie i objął mnie ramieniem, przyciągając do siebie. - Mam nadzieję, że zaszczycisz nas dzisiaj wieczorem swoją obecnością. - Spojrzał mi w oczy. Jedyne co mogłam w tamtym momencie zrobić, to kiwnięcie głową. Uśmiechnął się szeroko, stanął przede mną, nachylił się i pocałował czule, zatapiając dłonie w moich włosach. Nagle usłyszeliśmy głośną muzykę, by sekundę później usłyszeć głos Liam'a. Nawet się nie zorientowałam, kiedy Harry się odsunął, chwycił za mikrofon i zaczął śpiewać wraz z chłopakami. Stałam jak wryta, na środku sceny. Chłopcy latali wokół mnie śpiewając i wygłupiając się. Z każdą minutą na mojej twarzy pojawiał się coraz większy uśmiech. Po odśpiewaniu po raz ostatni refrenu, tuż przede mną ustawił się Harry, a za nim Chłopcy. Spojrzał na mnie, chwycił moją dłoń, splatając nasze palce i uśmiechnął się szeroko, śpiewając.

That's what makes you beautiful.

To był piękny początek cudownego wieczoru. Wieczoru, podczas którego miałam wziąć udział w świetnym show. Mój pierwszy koncert chłopaków. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że będzie on moim ostatnim.

środa, 28 maja 2014

Przepraszam.


Wybaczcie, ale znów jestem zmuszona zawiesić bloga na czas nieokreślony. Obiecuję, że jeszcze tu wrócę ze świetnymi rozdziałami w dużej ilości!
Trzymajcie się i przepraszam raz jeszcze. 
buziaczki!

czwartek, 15 maja 2014

Rozdział 14.

Obudziłam się o świcie. Wciąż myślałam o domu i nie potrafiłam wysiedzieć ani minuty dłużej. Kiedy otworzyłam oczy, od razu się uśmiechnęłam. Zeskoczyłam z łóżka i podeszłam do okna, uchylając je delikatnie. To dzisiaj. W końcu nadszedł dzień wolności. Tak upragnionej i tak wyczekiwanej od parunastu miesięcy. Przeciągnęłam się i wyjrzałam przez okno. Zapowiadał się wyjątkowo piękny dzień. Chwyciłam za przygotowane dzień wcześniej ubrania i kosmetyki. Paręnaście minut później, siedziałam już na łóżku i machając nogami, zastanawiałam się czy na pewno wszystko spakowałam. Czekałam na rodziców i Harry'ego. Nie powiedział mi, że przyjdzie jednak ja byłam pewna, że to zrobi. Na samą myśl o zielonych tęczówkach i niesfornych lokach, uśmiechnęłam się pod nosem.

Niespełna godzinę później, w drzwiach mojego, dotychczas, pokoju stanęli uśmiechnięci rodzice. Podbiegłam do nich i przytuliłam czule. Mama zachowywała się dziwnie, tata jak zwykle. Przyglądałam się rodzicielce ze zdziwieniem.

- to co mała? idziemy! - rzucił mój ojciec, podchodząc do łóżka i zabierając z niego dwie torby, czyli cały mój dobytek. Harolda wzięłam sama. 
- chwilka, a Harry? Myślałam, że przyjdzie.. - spojrzałam na mamę.
- może nie ma czasu. Sama rozumiesz, w końcu to gwiazda. - wyszczerzyła się i objęła mnie ramieniem.
- ale.. - nie dała mi dokończyć, pociągając za sobą. Po drodze do wyjścia pożegnałam się z całym personelem. Wcale nie było mi smutno, że wychodzę i być może już nigdy ich nie zobaczę. Kiedy jednak spotkałam się z moją ulubioną pielęgniarką, poczułam jak z moich oczy spływają pojedyncze łzy. 

- trzymaj się. I uważaj na siebie moja droga. - wyszeptała mi do ucha i uściskała mocno. Pożegnałam się i machając, podążyłam za rodzicami. Wciąż jednak byłam w szoku, że Harry nie przyjechał. Wcześniej pewna, teraz czułam się trochę zawiedziona. Wsiadłam do auta i odetchnęłam. No nic, przecież to nie koniec świata. Mama miała rację, to zajęty człowiek. 

Ruszyliśmy, a ja wyjrzałam przez okno. Obserwowałam powoli znikający budynek szpitala. Na jego miejscu pojawiały się ulice miasta, których tak dawno nie widziałam. Podziwiałam rzekę, przy której jechaliśmy bardzo długi czas. Podziwiałam witryny sklepowe i ogródki kawiarni. Z każdą kolejną sekundą czułam się coraz szczęśliwsza. Tak cholernie długo nie widziałam tych zwykłych, miejskich widoków. Stęskniłam się za nimi. 

- Słonko, co powiesz na małe zakupy? - zaczęła moja rodzicielka, odwracając się do mnie z przedniego siedzenia i uśmiechając.
- w sumie to masz rację. - odwzajemniłam uśmiech - zadzwonię do dziewczyn, może..
- chciałam byśmy poszły we dwie - przerwała mi, uciekając wzrokiem.
- dlaczego? - spojrzałam na nią ze zdziwieniem
- dawno się razem nie bawiłyśmy. Poza tym, muszę ci jakiś prezent kupić.
- ekhm - mój ojciec spojrzał na matkę znacząco
- my musimy. - poprawiła się, po czym na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. 
- nie chcę żadnych prezentów. Ale chętnie z tobą pójdę. - stwierdziłam
- a co powiesz najpierw na jakiś mały obiad? - spytał nagle tata
- oj chętnie. Już nie pamiętam jak to jest mieć w ustach normalne jedzenie. - zaśmiałam się, masując brzuch.

Zatrzymaliśmy się pod jedną, z naszych ulubionych restauracji. Powiem szczerze, że jeszcze nigdy nie zjadłam obiadu tak szybko i z takim smakiem jak tego dnia. Wszystko było pyszne i wciąż miałam ochotę na więcej. Rodzicie wciąż mi się przyglądali i ledwo powstrzymywali się od śmiechu. Po zjedzeniu, mama wyciągnęła mnie na zakupy, a ojciec miał odwieźć do domu moje rzeczy. Nie miałam pojęcia dlaczego nie mogłam wrócić i sama się rozpakować i odświeżyć. 

Wybrałyśmy się do naszego niegdyś ulubionego centrum handlowego i zaczęłyśmy rajd po sklepach. Szczerze mówiąc już zapomniałam jak męczący jest taki "spacer". Po godzinie, musiałam odpocząć. Zasiadłyśmy więc w jednej z kawiarni i zamówiłyśmy kawę. Kolejna rzecz, za którą tęskniłam, a którą tak bardzo kocham. 

~*~

Nie mogłem spać już od samego rana. Wciąż krążyłem po mieszkaniu, zastanawiając się czy na pewno wszystko dobrze załatwiłem. Wszystko przecież trzy razy dogadałem z dziewczynami. Miałem nawet wrażenie, że już mają mnie po dziurki w nosach. Zorganizowaliśmy wszystko dzień wcześniej. Dziewczyny dostały klucze do domu solenizantki i tam wszystko miało się odbyć. Sam zająłem się wystrojem ogrodu, jednak praktycznie do ostatniej chwili nie miałem kupionego prezentu. Usiadłem na krześle w jej ogródku i oparłem głowę o dłonie. Co wyjątkowego i wartego jej uwagi mogę kupić? 

- co jest? - usłyszałem i podniosłem głowę. Nade mną stał uśmiechnięty Liam i patrzył na mnie pytająco. 
- nie mam pojęcia co jej dać. - rzuciłem zrezygnowany.
- hm.. - usiadł tuż obok i założył palec na brodę. Wiedziałem, że akurat na niego mogę liczyć. Był najnormalniejszy z całej naszej ekipy i mogłem mieć pewność, że nie rzuci jakimś durnym pomysłem. - moim zdaniem powinieneś dać jej coś od serca. - rzucił w końcu.
- no tak, ale co?
- najlepiej laurkę własnoręcznie zrobioną - Louis wyrósł z ziemi, tuż przed nami i szczerzył się jak głupi.
- świetna rada - przewróciłem oczami i schowałem twarz w dłoniach. 
- nie słuchaj go. - stwierdził Liam - pamiętaj, że to nie musi być wcale materialny prezent. - rzucił , klepiąc mnie po plecach. Spojrzałem na przyjaciela, który w tamtym momencie uśmiechnął się do mnie tajemniczo i wstał. 

Przez chwilę patrzyłem w przestrzeń, zastanawiając się co on tak właściwie miał na myśli. W końcu jednak wpadłem na genialny, w moim mniemaniu, pomysł. Podniosłem się w pośpiechu i wybiegłem z ogrodu jak poparzony. 

~*~

Nigdy nie zdażyło się, by to właśnie moja rodzicielka ciągała mnie po sklepach parę dobrych godzin. W końcu dałam jej do zrozumienia, że jestem wykończona i chcę wrócić do domu. Spojrzawszy na godzinę, uznała, że możemy wrócić i zadzwoniła po ojca. Paręnaście minut później ujrzałam w końcu swój dom. Zmrużyłam oczy i odetchnęłam głęboko. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, kiedy pewnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi. Tuż za mną szli moi rodzice, szepcząc coś do siebie. Spojrzałam na nich pytająco, jednak oni tylko uśmiechnęli się do mnie i pogonili gestem. Weszłam do domu, który okazał się przystrojony. Otworzyłam buzię z wrażenia.

- wejdź do ogrodu. - usłyszałam radosny głos mamy. Odetchnęłam i zrobiłam to co powiedziała. 

Kiedy tylko znalazłam się na zewnątrz, poczułam niesamowite szczęście i szok. Cały ogródek przystrojony był w balony, lampki i inne śmieszne dekoracje. Na środku stały dziewczyny, otoczone przez cały skład One Direction. 

- NIESPODZIANKA! - krzyknęli wszyscy razem. Zakryłam buzię dłonią, a do moich oczu napłynęły łzy wzruszenia. Sekundę później byłam ściskana przez przyjaciółki. Każda z nich niesamowicie szczęśliwa i roześmiana. Potem podeszli do mnie chłopcy. Dokładnie tak samo szczęśliwi i uroczy. Na końcu tuż przede mną stanął Harry. Spojrzałam w górę i od razu spotkałam się z jego niesamowitym uśmiechem. Chwycił moje dłonie i przyciągnął je do swoich ust. Ucałował ich zewnętrzną i wewnętrzną stronę i nachylił się.

- przepraszam, że po ciebie nie przyjechałem. Musiałem wszystkiego dopilnować. - wyszeptał z uśmiechem. - wszystkiego najlepszego mała. - dodał i chwytając moją twarz w dłonie, wbił się w moje usta. Oplotłam ręce wokół jego szyi i wczułam się w ciepło jego warg. Usłyszeliśmy brawa i odrywając się od siebie, zauważyliśmy, że wszyscy śmieją się w naszą stronę. 

- dziękuję wam. Wszyscy jesteście cudowni. - zaczęłam, patrząc na wszystkich po kolei. 
- zaczynajmy imprezę! - Louis wyciągnął rękę ku górze i włączył muzykę. 
- ej, gdzie są te serowe koreczki? - usłyszałam i już wiedziałam kto zadał to pytanie. Jak się później okazało, moi rodzice szybko gdzieś się ulotnili, zostawiając mnie z przyjaciółmi. Usiadłam na huśtawce i pogrążyłam się w rozmowie z dziewczynami. Wcześniej czułam zmęczenie, jednak w tamtym momencie kompletnie o nim zapomniałam. Już dawno ni byłam tak szczęśliwa. Nie dość, że wyszłam ze szpitala, to mam jeszcze wszystkich przyjaciół pod ręką i mogę właśnie z nimi cieszyć się pierwszym dniem wolności. 

Zabawa się rozkręcała, wszyscy wspólnie tańczyliśmy, zajadaliśmy się smakołykami przyszykowanymi przez moją mamę. Graliśmy we wszystkie najdurniejsze gry, które wpadły nam do głowy i wylegiwaliśmy się na trawie, opowiadając sobie niewiarygodne historie. 

- czas na prezenty! - wykrzyknęła nagle Kate
- co? Ja nie chce żadnych prezentów! - rzuciłam, podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Ty masz w tej sprawie akurat najmniej do gadania - zaśmiała się Alice i podniosła się z trawy. Reszta zrobiła to samo. Jedynie Harry pozostał obok mnie. Dostałam mnóstwo mniejszych i większych pakuneczków. Od każdej z dziewczyn dostałam po książce, od Niall'a wielką tabliczkę chyba najdroższej i najlepszej czekolady, od Zayn'a czerwono białą bejsbolówkę, od Liam'a bukiet białych róż i mały pamiętnik, bym, jak on to ujął, mogła zapisywać najszczęśliwsze momenty w swoim życiu. Od Louis'a natomiast dostałam podobno własnoręcznie robiony tort marchewkowy. 

Dopiero, kiedy dostałam ostatni prezent, Harry podniósł się z trawy. Otrzepał się i podszedł do mnie wolnym krokiem. W jednej sekundzie wokół nas zrobiło się pusto i cicho. Chwycił mnie za dłonie i spojrzał głęboko w oczy. 

- długo zastanawiałem się co mogę ci podarować. - zaczął
- nie chce od ciebie niczego, prócz twojej bliskości. - wyszeptałam. Ukazał mi swoje piękne dołeczki i ścisnął delikatnie moje dłonie. 
- Alex, chciałbym ci coś powiedzieć. - spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Zbliżył się tak, że nasze twarze dzieliły milimetry. Odetchnął i ułożył dłoń na moim policzku. - nie mam pojęcia czy słyszałaś kiedy to mówiłem. Byłem tchórzem, bo wyznałem to kiedy spałaś. Teraz jednak już niczego się nie wstydzę. - moje oczy powiększały się z każdym jego słowem. - Nigdy nie potrafiłem wyrażać swoich uczuć. Zawsze się tego bałem. Jednak ty nauczyłaś mnie, całkiem nieświadomie, że powinno się mówić to co się czuję. Alex, jesteś dla mnie wszystkim. Całym moim światem. Chciałbym dzielić z tobą te piękne i te smutne chwilę. Nie wyobrażam sobie dalszego życia bez mojego osobistego powietrza, którym jesteś właśnie ty. Odnalazłem miłość, kiedy odnalazłem ciebie. Pojawiłaś się w moim życiu jak bajka, chcę tej bajce dopisać szczęśliwe zakończenie. Chcę, byśmy je dopisali razem. Kocham cię Alex. Kocham najmocniej na świecie. - wyszeptał. Poczułam jak z moich oczu spływają łzy, jak moje serce wali tak mocno, jakby miało zaraz wyrwać się z piersi. Moje wnętrzności szalały, a ja zapomniałam kompletnie jak się mówi. 

- Harry, ja.. - wydukałam ledwo, przełykając ślinę. - myślałam, że.. ja też cię kocham. Najbardziej. - wyszeptałam. Uśmiechnął się szeroko i chwytając mnie za biodra, uniósł i obkręcił wokół siebie. Oplotłam ręce wokół jego szyi i wbiłam się w jego pełne wargi. 

Nigdy nie spodziewałam się takiego wyznania. Miałam nadzieję, że coś do mnie czuje, ale bałam się o tym myśleć. A teraz wszystko jest jasne i tak niesamowicie piękne.
Postawił mnie na ziemi i sięgnął do tylnej kieszeni. Chwilę potem, ukazał mi małe, czerwone pudełeczko. Uchylił je powoli, a moim oczom ukazał się prześliczny pierścionek. Na jego wewnętrznej stronie wygrawerowane były dwa słowa "My Everything". Poczułam jak moje serce rośnie. Hazza nachylił się nade mną i wyszeptał mi do ucha swoim niskim, zachrypniętym głosem:

- jesteś dla mnie wszystkim. Pamiętaj.



-------------------------------------------------------------------------

Przepraszam, że ten rozdział jest taki kiepski. Obiecuję, że następny będzie lepszy!
buziaczki. ;*

niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 13.

Stałem przy ścianie z opartym o nią czołem. Wciąż waliłem w nią dłońmi, a z moich oczu płynęły niekończące się strumienie łez.Przez całe moje życie nie przepłakałem tyle, ile w ciągu tamtych paru minut. Nie potrafiłem dopuścić do siebie myśli, że to już koniec. Przecież to miał być dopiero początek. Początek naszego wspólnego życia. Początek prawdziwego, cholernego szczęścia!

- proszę pana? - usłyszałem za sobą głos jednego z lekarzy. Podniosłem głowę i przetarłem twarz. Kiedy się odwróciłem, mężczyźni wpatrywali się we mnie ze zdziwieniem. - proszę się uspokoić. - uśmiechnął się nagle. Mam się uspokoić? w takiej sytuacji?! - nie dał mi pan dokończyć. - uniosłem brew, spoglądając to na jednego, to na drugiego mężczyznę.

- panna Alex żyje. Jest tylko w bardzo złym stanie. - rzucił drugi z nich. Mówił coś jeszcze, jednak ja już przestał rejestrować to co dzieje się wokół mnie. Wbiegłem do sali i od razu pognałem do łóżka dziewczyny. Leżała z zamkniętymi oczami, a jej klatka piersiowa unosiła się i opadała powoli. Zasnęła. Musiała być wykończona tym wszystkim co się wydarzyło. Przystawiłem krzesło i siadając, wciąż wpatrywałem się w jej twarz. Chwyciłem delikatnie wciąż bladą dłoń dziewczyny i nachyliłem się, całując jej zewnętrzną stronę.

- nigdy więcej mnie tak nie strasz. - wyszeptałem. 
- Harry? - usłyszałem nagle cichy szept. Uniosłem głowę, tym samym spotykając się z jej czekoladowymi oczami. - cześć. - rzuciła cicho i posłała mi swój piękny, nikły uśmiech. Ścisnąłem delikatnie jej małą dłoń i nachyliłem się nad jej czołem. Musnąłem je ustami i wróciłem do poprzedniej pozycji. 

- jak się czujesz? - spytałem.
- teraz już o wiele lepiej. Ale..dlaczego tu jesteś? Przecież masz na pewno jakieś..
- jestem tam gdzie powinienem być. - przerwałem jej i uśmiechnąłem się. Odwzajemniła gest i odetchnęła cicho.
- jak dobrze, że jesteś.. bałam się..- zaczęła szeptem.
- czego się bałaś? - zbliżyłem się do łóżka, wciąż nie puszczając jej dłoni. 
- bałam się, że już nigdy więcej cię nie zobaczę. Ani moich rodziców, ani dziewczyn.. - mówiła, a ja widziałem jak do jej oczu powoli napływają łzy. Podniosłem się, usiadłem na łóżku i ponownie nachyliłem nad jej twarzą. Ułożyłem dłoń na jej policzku i kciukiem, delikatnie muskałem jej policzek. 
- obiecałem ci, że nie będziesz przechodziła przez to beze mnie. Ja  dotrzymuję obietnic. - wyszeptałem i ucałowałem jej chłodny policzek. 
- dziękuję Hazza. Dziękuję i przepraszam. Ale może naprawdę nie powinniśmy się widywać. - zaczęła, kiedy usiadłem na krześle. Spojrzałem na nią ze zdziwieniem. - jesteś młodym chłopakiem, całe życie masz przed sobą. Nie marnuj go na taką jak ja. - przeszyła mnie swoimi wielkimi, brązowymi oczami. Czyli nie słyszała tego co jej mówiłem. Nie słyszała jak wyznaje jej miłość. Odetchnąłem subtelnie i uśmiechnąłem się. 


- jesteś głupia Alex. Nie jestem tu, bo muszę. Jestem bo tego chcę. Chcę cię wspierać i chcę cie chronić. - rzuciłem. Jej oczy powiększyły się i sekundę później, spłynęły z nich pojedyncze łzy. Wyciągnęła dłoń w moją stronę. Złapałem ją i po ucałowaniu jej wewnętrznej strony, ścisnąłem delikatnie. 

Przez bardzo długi czas siedzieliśmy w milczeniu. Jednak słowa były zbędne. Patrzyliśmy sobie w oczy i uśmiechaliśmy się. Z każdą minutą, jej skóra nabierała normalnych kolorów, a ja z każdą minutą upewniałem się, że ta dziewczyna jest najbardziej wyjątkową jaką do tej pory spotkałem. Nigdy nie pragnąłem nikogo tak bardzo. Nigdy również, dla nikogo, nie ukazywałem swojej głęboko skrywanej, czułej natury. Jednak ona była warta wszystkiego. Chciałem dać jej to czego zapragnie. Chciałem kochać ją najmocniej i być z nią bez końca. Chciałem sprawiać, by jej śliczny uśmiech nigdy nie znikał z jej twarzy. Jednak najbardziej pragnąłem, by wyzdrowiała. 

Dwie godziny później, w sali pojawili się rodzice Alex, dziewczyny i moi przyjaciele. Znów rumor, hałas, jednak najważniejsze było to, że Alex nie przestaje się uśmiechać. 

~*~

Kolejny miesiąc w szpitalu. Ten jednak miesiąc był inny niż wszystkie dotąd. Nie miałam żadnego ataku, z każdym dniem czułam się coraz lepiej. Lekarze stwierdzili w końcu, że jakimś cudem wyzdrowiałam. Nie całkowicie, ale jest ze mną coraz lepiej. Zlitowali się i pozwolili mi wrócić do domu. Ucieszyłam się, bo tak dawno nie widziałam swojego pokoju, tak dawno nie spałam we własnym łóżku. 

Siedziałam na parapecie i wpatrywałam się w piękne, zielone drzewa. Uwielbiałam lato. Ciepły wiatr, smagający moją twarz. Przesiadywanie w parku z książką, długie spacery w ciepłą noc. 

- witam panią - usłyszałam niski głos mojego lekarza. Odwróciłam się z uśmiechem. - mam dla pani wypis. - rzucił wesoło i wręczył mi karteczkę. Spojrzałam na nią, wzrokiem szukając daty wypisu.
- o matko, panie doktorze! - krzyknęłam i zeskoczyłam z parapetu. - to najlepszy prezent jaki mogłam dostać. - zawiesiłam się na szyi zdziwionego, lecz uśmiechniętego lekarza. 
- miejmy nadzieję, że już pani do nas nie wróci. Choć wszyscy bardzo będziemy tęsknić. - zaśmiał się, kiedy w końcu się od niego odkleiłam. 
- ja również będę tęskniła. Dziękuję. 
- no dobrze, to do jutra. Muszę lecieć na obchód, a pani niech zaczyna się pakować. - zaśmiał się i machając mi, wyszedł z sali. 

Paręnaście minut później pojawiła się moja mama. Ucieszyła się z wiadomości o moim wyjściu, dokładnie tak jak ja. Skakałyśmy na środku sali i krzyczałyśmy z radości. Czasem mam wrażenie, że moja rodzicielka, zachowuje się jak młodsza siostra. Kiedy w końcu się ogarnęłyśmy, ustaliłyśmy plan na kolejny dzień.

- ale mamo, ja nie chce żadnych prezentów. - rzuciłam kiedy stanęła w drzwiach.
- tak się mówi słonko - uśmiechnęła się do mnie tajemniczo. - dobrze, ja jadę po walizkę, a ty się szykuj. - uśmiechnęła się do mnie i wyszła.

Odetchnęłam głośno i uchyliłam okno. Uwielbiałam kiedy ciepłe, letnie powietrze wpadało do mojej sali. Włączyłam muzykę i zaczęłam wolnymi ruchami składać wszystkie książki, których było naprawdę sporo. 

Nachylałam się właśnie nad ostatnią książką, kiedy usłyszałam szelest. Podniosłam głowę, a moim oczom ukazał się zdziwiony Harry. Uśmiechnęłam się, odrzuciłam trzymaną rzecz i podbiegłam do niego, wskakując mu na ręce. 

- ale powitanie - zaśmiał się, kiedy całowałam jego policzki - co się stało?
- w końcu mnie wypuszczają - rzuciłam radosnym głosem, wplatając palce w jego niesforne loki i bawiąc się nimi. Zacisnął ręce na moich biodrach i przyciągnął najbliżej jak tylko mógł.
 - nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo się cieszę. - wyszeptał mi do ucha. Całe moje ciało przeszły ciarki, kiedy usłyszałam jego cichy, zachrypnięty głos. Chwilę potem zaczął powoli całować moją szyję, ruszając w stronę okna. 

Usadził mnie na parapecie i stanął pomiędzy moimi nogami. Ukazał swoje  urocze dołeczki, kiedy podnosił moją twarz dłońmi. Ucałował mnie w nos i odgarnął kosmyk włosów opadający na moje czoło. 

- kiedy dokładnie wychodzisz? - spytał, bawiąc się kosmykiem moich włosów.
- jutro z rana. - uśmiechnęłam się. Uwielbiałam kiedy zajmuje się moimi włosami. Zawsze robił to z taką delikatnością. 
- fajnie się składa. - wyszczerzył się i usiadł obok mnie.
- dlaczego? 
- bo jutro moja mała dziewczynka będzie już stara. - zaśmiał się, na co pokazałam mu język. To prawda. Cieszyłam się dwa razy bardziej, bo zaznam wolności akurat w swoje dwudzieste urodziny. 
- dziwne, że pamiętasz. - stwierdziłam w końcu, układając głowę na ramieniu chłopaka.
- dlaczego to takie dziwne?
- bo powiedziałam ci o urodzinach tylko raz, w dodatku bardzo dawno temu. - on wzruszył jedynie ramionami i złapał mnie za rękę. Ucałował ją, po czym splatając nasze palce, ułożył ją sobie na udzie. Odetchnęłam i zmrużyłam oczy. Czyżby moje życie bardzo powoli stawało się normalne? W tamtym momencie czułam radość, błogość i miłość. Jak dobrze, że mam Go przy sobie.


środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział 12.

Siedziałem właśnie w garderobie i wyciągałem telefon. Miałem wykręcić numer do Alex, kiedy dostałem wiadomość. Ucieszyłem się widząc, że to właśnie od niej. Jednak kiedy przeczytałem co napisała, moja mina i mój humor zmieniły się diametralnie. Dlaczego ona się ze mną żegna? dlaczego w taki sposób? Od razu zacząłem obwiniać samego siebie. Na pewno musiałem zrobić coś nie tak. Wstałem gwałtownie i nie patrząc na resztę, wyszedłem z pokoju. Wykręciłem numer. Jeden sygnał, drugi, trzeci. Nie odbierała. Postanowiłem więc napisać. 

Przez cały wywiad nie mogłem skupić się na niczym. Wciąż miałem w głowie słowa, która napisała Alex. Jej pożegnanie. A co jeśli coś jej się stało? Muszę to koniecznie sprawdzić! Kiedy tylko wywiad się skończył, wybiegłem ze studia jak poparzony. Chwyciłem za kluczyki do auta i olewając nawoływania przyjaciół, wybiegłem z budynku. 

Nie mogłem skupić się na jeździe. Byłem przerażony tym co mogło się stać. Nie dopuszczałem jednak do siebie myśli o najgorszym. Kiedy zaparkowałem, wyskoczyłem z auta i pognałem do szpitala. Zanim wszedłem do sali, odetchnąłem głęboko. Uspokoiłem się na tyle, na ile było to możliwe i powoli otworzyłem drzwi. Przy łóżku Alex siedziała jej mama i trzymając ją za rękę, cicho łkała. Poczułem jak moje serce momentalnie staje. 

Podszedłem powoli i spojrzałem na dziewczynę. Była całkowicie blada. Jeszcze nigdy jej takiej nie widziałem. Nawet kiedy zemdlała w moich ramionach, miała o wiele więcej kolorów na twarzy. Opadłem na krzesło i chwyciłem Alex za jej malutką, zimną dłoń. Na buzi miałam maskę tlenową, jej palce były lodowate, a ciało robiło się coraz bardziej sine.

- co się stało? - spytałem w końcu tak cicho, że sam ledwo siebie słyszałem. 
- nie mam pojęcia. Lekarze mówią, że nagle przestała walczyć. Zemdlała, ale nie stara się wrócić.. - mówiła zapłakana kobieta.
- Alex.. - zwróciłem się do dziewczyny, ściskając delikatnie jej dłoń. Nie odrywałem wzroku od jej twarzy, wciąż mając nadzieję, że nagle otworzy oczy. Że znów ujrzę jej cudowne, brązowe ślepia. - dlaczego się ze mną pożegnałaś? Dlaczego nie walczysz? - mówiłem cicho, całując jej zimne ręce.

- ja.. chyba wiem dlaczego. - usłyszałem nagle głos jej matki. Spojrzałem na kobietę ze zdziwieniem. - Ona cię kocha. Kocha najmocniej na świecie. Dlatego właśnie zdecydowała, że nie chce być dla ciebie przeszkodą.
- jaką przeszkodą? 
- ona uważa, że jeśli dałaby wam szansę, zmarnowałbyś swoje życie. Od zawsze bardziej martwiła się o innych.. - stwierdziła kobieta, ściskając dłoń dziewczyny - ale nigdy nie sądziłam, że zrezygnuje z własnego szczęścia dla kogoś innego. 
- zmarnować życie przy tak cudownej dziewczynie? Gdyby tylko mnie słyszała.. - zacząłem, powracając wzrokiem na Alex. - powiedziałbym jej tyle rzeczy, których nie mówiłem. 

~*~

Nie mam pojęcia ile czasu spędziłem w szpitalu. Mój telefon wciąż wibrował, jednak ja nie miałem ochoty na odbieranie. Mama Alex musiała wrócić do domu, ale ja postanowiłem przy niej zostać. Gładząc jej lodowate dłonie, opowiadałem jej o wszystkim. O koncertach, o wywiadach, o wygłupach chłopaków. Czasem nawet opowiadałem jej wymyślane na poczekaniu bajki. Dni mijały, a jej stan wcale się nie poprawiał. Lekarze bali się ją wybudzać. Wciąż jednak powtarzali, że wszystko będzie dobrze. Że to skutki choroby. 

Nie wychodziłem ze szpitala. Nie chciałem. Bałem się, że jeśli ją zostawię, ona odejdzie. A ja nawet nie zdążę się z nią pożegnać. Może tylko raz, Liam'owi udało się zaciągnąć mnie do domu, bym się odświeżył. Kiedy przyjechałem z powrotem, zabrałem z domu wszystkie książki, które miałem. Codziennie siedziałem przy jej łóżku i czytałem. Wszystkie po kolei. Nigdy nie sądziłem, że potrafię płakać. Nigdy również nie sądziłem, że cokolwiek, a zwłaszcza książka, może mnie wzruszyć. Myliłem się jednak, bo z każdą kolejną, którą czytałem na głos, do moich oczu napływały łzy. 

Czasem kładłem się obok Alex i układałem jej głowę na swoim torsie. Wciąż była zimna, a ja za wszelką cenę starałem się ją ogrzać. Przytulałem ją, całowałem, nakrywałem wszystkim co było pod ręką. 

Przez ciągłe przesiadywanie w szpitalu zaniedbałem wszystko. Wszelkie kontakty towarzyskie, imprezy, na których tak często bywałem. Miałem to wszystko gdzieś. Najważniejsza była dla mnie obecność przy Alex. Przecież jej obiecałem. Obiecałem, że nie będzie przechodziła przez to sama. 




Pewnego wieczoru, kiedy siedziałem jak zawsze gładząc jej włosy i trzymając za rękę, poczułem, że nadeszła pora na wyznanie jej prawdy. Całej prawdy. Bo ileż można zwlekać? A co jeżeli to ostatni moment? Lekarze twierdzili, że ona słyszy wszystko co się do niej mówi. Postanowiłem zaryzykować. Odetchnąłem i przysunąłem się bliżej łóżka. Splotłem nasze palce i spojrzałem na jej piękną twarz.

- Alex.. powinienem powiedzieć ci to już dawno temu. Ale nie potrafiłem. Nigdy nie potrafiłem mówić o swoich uczuciach, czego bardzo żałuję. Chciałbym, byś wiedziała, że jesteś dla mnie wszystkim. Całym moim światem. Nie wiem dlaczego uważasz, że mogłabyś w jakikolwiek sposób zniszczyć mi życie. Przecież to ty nim jesteś. - uniosłem jej dłoń i ucałowałem jej zewnętrzną stronę. - Nigdy nie sądziłem, że to uczucie przyjdzie do mnie w tak krótkim czasie i tak bardzo zawładnie moim światem. Gdybyś tylo tego chciała, gdybyś potrzebowała, mógłbym rzucić wszystko i zostać przy tobie. Nie odstępować cię na krok. Alex, jesteś wyjątkową osobą. Nigdy nie spotkałem kogoś takiego. Kogoś tak cholernie cierpiącego, ale cieszącego się życiem. Kogoś, kto martwi się innymi, nie zważając na siebie. Jesteś niesamowicie cudowną dziewczyną. Wiem, że może ci się wydać śmieszne, to co zaraz powiem, ale ja jestem tego pewny. Nigdy niczego nie byłem tak bardzo pewny. Alex, kocham cię. Kocham cię całym sercem i chciałbym pozostać przy tobie do końca świata. I jeden dzień dłużej. Bo odnalazłem siebie, kiedy odnalazłem ciebie.


Kiedy powiedziałem jej wszystko co przez tak długi czas miałem na myśli, miałem w sercu, poczułem jak wielki kamień spada mi z serca. Odetchnąłem i ponownie ucałowałem jej dłoń. I w tym właśnie momencie, aparatura do której była podłączona wydała z siebie dziwny pisk. Zdezorientowany podniosłem głowę i spojrzałem na ekran. W jednej chwili, w sali pojawiło się dwóch lekarzy i kilka pielęgniarek. Odciągnęli mnie od dziewczyny i dosłownie wyrzucili za drzwi.

- co jest! wpuśćcie mnie! co się tam dzieje! - krzyczałem, waląc w drewniane drzwi. Nie było żadnego odzewu. Słyszałem jak lekarze coś krzyczą, jak pielęgniarki krzątają się po całym pomieszczeniu. 

Zacząłem chodzić w tą i z powrotem, raz na jakiś czas dobijając się do drzwi. Niestety, za żadnym razem nikt nie był łaskaw mi otworzyć, wytłumaczyć cokolwiek. Byłem wkurzony i cholernie przestraszony. Tak bardzo pragnąłem być teraz przy niej. Przytulić do serca i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Żeby tylko walczyła. Walczyła dla nas..

Nie mam pojęcia ile czasu trwała akcja ratunkowa, sam nie wiedziałem w sumie o co chodzi. Ściemniło się, a na zegarze wybiła godzina dwudziesta. W tym samym momencie z pokoju Alex wyszli lekarze. Podbiegłem do nich i zatarasowałem drogę.

- co z nią? co się stało? żyje? - pytałem, spoglądając to na jednego, to na drugiego. Ich miny diametralnie zmieniły się na pełne współczucia i bólu. W końcu odezwał się jeden z nich.
- proszę pana.. - zaczął cichym, smutnym głosem, a ja już wiedziałem co to oznacza.
- nie! nieprawda! ona żyje! - krzyknąłem, uderzając pięściami o ścianę. Oparłem o nią czoło, a z moich oczu popłynęły strumienie łez. 

czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 11.

Każdy dzień był piękniejszy od poprzedniego. Co rano budziłam się ze świetnym humorem, wiedząc, że za parę godzin będę mogła znów spojrzeć w najpiękniejsze oczy jakie kiedykolwiek widziałam. Moje samopoczucie, a zdrowie fizyczne były jak niebo, a ziemia. Moja choroba postępowała, ja wyglądałam coraz gorzej. Nie przejmowałam się tym. Harry za każdym razem powtarzał, że wyglądam pięknie. 

Kiedy przychodził i zostawał do późnego wieczora, czekając aż usnę opowiadał mi bajki. Czasem udało mi się namówić go do zaśpiewania jednej z piosenek One Direction. Za każdym razem leżałam wtulona w jego tors i bawiąc się jego długimi palcami, wsłuchiwałam się w głos, który tak bardzo uwielbiałam. Brał moje dłonie i całował moje palce. Jeden po drugim. Każdy opuszek, moje nadgarstki. Za każdym razem przechodziły mnie niesamowite ciarki. A przecież powinnam się już przyzwyczaić do jego dotyku. 

Zapomniałam już nawet, że mieszkam w szpitalu. Kiedyś traktowałam badania jak przymus. Kiedyś czekałam spokojnie aż wszyscy stażyści mi się przyjrzą, aż lekarz skończy to co do niego należy. Teraz jednak nie potrafiłam wysiedzieć na nich spokojnie. Kręciłam się zniecierpliwiona, wiedząc, że w moim pokoju czeka już Harry. Za każdym razem miałam mu tak wiele do opowiedzenia. Mimo, że widzieliśmy się praktycznie codziennie, tematy do dyskusji nie kończyły się nigdy. Czasem, kiedy naprawdę nie mógł przyjść, siadałam na parapecie i trzymając książkę na kolanach, wyglądałam przez okno. Tęskniłam i to cholernie bardzo. Rozumiałam jednak, że ma mnóstwo obowiązków i nie może zrezygnować ze spełniania swoich marzeń tylko i wyłącznie dla mnie. 

Czytałam coraz więcej książek, gdzie opisana była miłość. Ta od pierwszego wejrzenia, ta rozpalona dopiero po latach, również ta, której początkiem była nienawiść. Wszystkie te historie były wyjątkowe i niesamowicie piękne. Coraz częściej zaczęłam sobie wyobrażać, że bohaterzy tych książek to my. Ja i mój Harry. Tak, zaczęłam tak o nim myśleć. Nie bałam się już swoich uczuć i nie bałam się nazywać go swoim. Parę razy zdarzyło mi się powiedzieć to przy samym Harry'm. Zawsze wtedy uśmiechał się szeroko i całował mnie w czoło. Uwielbiałam to. Kiedy brał mnie w swoje ramiona, przyciągał tak blisko, że mogłam poczuć każdy jego mięsień i całował mnie w czoło. Czułam się wtedy tak cholernie szczęśliwa, po prostu bezpieczna. 

Kiedy odwiedzał mnie tuż po występie w jakiejś telewizji, czy radiu opowiadał mi z pasją co się działo. Jakie wygłupy i żarty wymyślił Louis, jak bardzo zażenowany był Liam. Opowiadał ile razy Niall stwierdzał, że jest głodny lub jak często Zayn zrzędził, że źle wygląda. Za każdym razem nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Harry opowiadał wszystko z taką pasją, za każdym razem obficie gestykulując. 

Okazało się, że wszystkie moje przyjaciółki są równie szczęśliwe. Kiedy odwiedzali mnie wszyscy, czułam, że jesteśmy jedną wielką rodziną. Rodziną, którą kocham najmocniej na świecie. Dziewczyny zdawały mi relacje z uczelni, a chłopcy w tym samym czasie bawili się całym szpitalnym sprzętem. Zupełnie jak mali chłopcy. Widziałam, że Harry stara się zachować pozory powagi. Jednak bardzo kiepsko mu to wychodziło. Zawsze zrobił coś co doprowadzało mnie do totalnej głupawki, udając zaraz potem, że nie wie o co chodzi. I właśnie wtedy uświadamiałam sobie jak bardzo go kocham. 


Mimo całego mojego szczęścia, choroba nie pozwalała o sobie zapomnieć. Czułam się coraz gorzej. Nie potrafiłam już samodzielnie chodzić. Byłam coraz chudsza i coraz mniej się sobie podobałam. Nie potrafiłam patrzeć w lustro. Za każdym razem czułam do siebie obrzydzenie. Nie potrafiłam również wyzbyć się wrażenia, że tak naprawdę to jestem dla Harry'ego zwykłą przeszkodzą w szczęśliwym życiu. 

Pewnego wieczoru siedziałam na parapecie i wpatrywałam się w spacerujących po ulicy ludzi. W objęciach trzymałam Harolda i wtulałam w jego pluszową główkę swoją twarz. Zaciągałam się zapachem mojego Hazzy i oddychałam. Przychodziło mi to coraz trudniej. 
I wtedy właśnie doszłam do ważnych wniosków. Nie ma się co oszukiwać, przecież będzie ze mną coraz gorzej. Nie mogę pozwolić, by Harry zmarnował sobie przeze mnie życie. Mimo, że kochałam go całą sobą i nie wyobrażałam sobie życia bez niego, musiałam z tym skończyć. Na samą myśl o stracie loczka, z moich oczu płynęły łzy. Ale przecież nie mogę być taka egoistyczna. To młody, przystojny i utalentowany chłopak. W swoim życiu spotka jeszcze nie jedną dziewczynę, zakocha się nie raz. Nie mogę go zatrzymywać. Pragnę przede wszystkim jego szczęścia. Jego nieznikającego uśmiechu i dobrego humoru. 

~*~

Siedziałam na łóżku i machałam nogami ze zdenerwowania, w ręku trzymając telefon. Co chwilę wpatrywałam się w ekran i nie mogłam zmusić się do napisania. Ale musiałam to zrobić. Musiałam się w końcu odważyć.

- weź się w garść Alex. Przecież to dla jego dobra.. - powtarzałam. 

W końcu zeskoczyłam z łózka i chwyciłam za szlafrok, w którym schowaną miałam paczkę papierosów. Nie powinnam palić, bo przecież w każdej chwili mogę zejść. Jednak zbytnio się tym nie przejmowałam. Wyszłam tylnym wyjściem z budynku szpitala i chowając się w zakamarku, odpaliłam papierosa. Po pierwszym buchu dostałam ataku kaszlu, jednak wprawiona, szybko go opanowałam. Odetchnęłam i po raz tysięczny tego dnia, spojrzałam na ekran telefonu. Odblokowałam go i ponownie wzięłam głęboki oddech. Drżącymi rękoma zaczęłam pisać wiadomość.

"Słońce, pamiętaj, że jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Cholernie się cieszę, że się poznaliśmy. Pamiętaj, że na zawsze pozostaniesz w moim sercu. Mam nadzieję, że ja pojawię się w Twoich myślach chociaż raz na jakiś czas. Życzę Ci jak najlepiej. Nigdy nie rezygnuj z marzeń i zawsze bądź sobą. Żegnaj Harry. Na zawsze."

Pisząc ostatnie słowa, z moich oczu zaczęły spływać łzy. A z każdą sekundą było ich coraz więcej. Odetchnęłam i wcisnęłam "wyślij". Teraz nie było już odwrotu. Bolało mnie to co musiałam zrobić. Bolało i to cholernie. Jednak nie miałam innego wyboru. 

- to dla jego dobra.. - wciąż powtarzałam, wracając wolnym krokiem do swojej sali. Kiedy położyłam się na łóżku i odchyliłam głowę, przed moimi oczami pojawiła się ciemność. 


środa, 9 kwietnia 2014

Rozdział 10.

"- to ja przepraszam. – usłyszałam jego zachrypnięty głos. Odwrócił moją twarz palcem i spojrzał mi głęboko w oczy. Znów poczułam jak przeszywa mnie wzrokiem, jak mnie rozbiera, dostając się do mojej duszy, do mojego serca. – Kocham cię.. – wyszeptał. "


Powoli otworzyłam powieki, czując jak okropny ból przeszywa moją głowę. Odwróciłam się. Obok mnie spał Harry, obejmując moją talię ramieniem. Uśmiechnęłam się pod nosem. Przypomniał mi się mój cudowny sen, w którym powiedział mi dwa najpiękniejsze słowa. Wiedziałam, że to niemożliwe, by stało się rzeczywistością. Ułożyłam dłoń na jego lekko roztrzepanych lokach. Zaczęłam bawić się pojedynczymi kosmykami jego włosów, kiedy poczułam jak chłopak delikatnie się porusza. W następnej chwili, poczułam jak przeszywa mnie swoimi zielonymi tęczówkami. 

- Alex. - wyszeptał, po czym ukazał swoje urocze dołeczki. 
- dzień dobry. - uśmiechnęłam się do niego.
- jak się czujesz? - spytał, ponosząc głowę i układając dłoń na moim policzku. - jesteś taka zimna.. - stwierdził, muskając moją skórę. Przysunął się bliżej i objął mnie szczelniej. 
- przepraszam cię. - rzuciłam po chwili, przypominając sobie co się tak właściwie stało. Czułam się tak cholernie głupio. Jak można zemdleć w ramionach chłopaka. Jak można stracić przytomność, całując się z kimś. Czułam zażenowanie. 
- nie masz za co. - uśmiechnął się. - to ja przepraszam. Przeze mnie stało się jak się stało. - mówił cicho, wciąż muskając moje policzki. 
- zrozumiem, jeśli nie będziesz więcej chciał mnie odwiedzać. - odwróciłam twarz, w stronę okna. 
- nie gadaj głupot. Tak szybko się ode mnie nie uwolnisz. - rzucił, podnosząc się do pozycji siedzącej. 

Patrzyłam na chłopaka, który poprawiał sobie włosy. Uśmiechnęłam się na widok jego ruchów głową. Nagle przypomniał mi się mój sen. Z początku bałam się o nim w ogóle wspominać, ale myśli nie dawały mi spokoju. Postanowiłam więc wypytać Harry'ego, o to co właściwie się stało. Pamiętam jedynie, że mnie całował, a później ujrzałam ciemność. A potem ten sen. Wciąż miałam nadzieję, że to jednak nie był tylko sen. 

- Harry? - rzuciłam.
- hm? - uniósł głowę, przerywając poprawianie włosów. 
- możesz mi powiedzieć co tak właściwie się wydarzyło? Ja kompletnie nic nie pamiętam. - podniosłam się, siadając na łóżku i zakładając włosy za ucho. Chłopak wziął głęboki oddech i spojrzał mi w oczy. 
- no więc.. - zaczął powoli, a ja widziałam, że chyba się czegoś obawia. 
- no? - posłałam mu zachęcający uśmiech.
- całowaliśmy się. Było tak cudownie. Ale nagle poczułem jak się osuwasz. Później okazało się, że zemdlałaś. Nie wiedziałem co się dzieje. - opowiedział na jednym wydechu. Westchnęłam i kiwając z niedowierzaniem głową, zwróciłam wzrok w stronę okna. 
- już dawno nie bałem się o nikogo tak bardzo. - szepnął, chwytając moją twarz w dłonie i odwracając ją tak, bym mogła spojrzeć w jego oczy. Zielone, niesamowite tęczówki chłopaka miały w sobie tajemniczy blask. Nie mogłam oderwać od nich wzroku, ani wypowiedzieć choćby jednego słowa. 
- Alex? - usłyszałam jego cichy, zachrypnięty głos. Otrząsnęłam się z letargu, który wywołały jego zielone ślepia. Uniosłam brew i spojrzałam na niego pytająco. - powiesz mi co się z tobą tak właściwie dzieje? 

Wiedziałam, że ten dzień musi w końcu nadejść. Widziałam, że to pytanie męczy Harry'ego od samego początku. I wcale mu się nie dziwiłam. Nie wstydziłam się swojej choroby, nigdy. Przestałam się jej już nawet bać. Jednak teraz poczułam się totalnie bezradną i beznadziejną w obliczu Hazzy. Pragnęłam powiedzieć mu prawdę, jednak bałam się tego. Bałam się jego reakcji. Byłam chyba trochę egoistyczna. Nie chciałam bowiem tak szybko go stracić. Byłam pewna, że jeśli dowie się prawdy, na pewno przestanie mnie odwiedzać. I już nigdy nie będzie mi dane spojrzeć w jego piękne, zielone oczy. Nagle poczułam jak robi mi się gorąco. Wiedziałam co to znaczy, ale nie chciałam tak szybko dać się chorobie. Odetchnęłam głęboko i spojrzałam na chłopaka. Siedział z wyczekującą miną i nie spuszczał ze mnie wzroku. 

- na pewno chcesz wiedzieć? - spytałam.
- tak. - kiwnął głową i złapał mnie delikatnie za dłoń. Przyjemne ciarki przeszyły całe moje ciało. Poczułam w sobie odwagę. 
- mam raka mózgu. Złośliwego. - wypowiedziałam na jednym tchu. Chłopak siedział bez ruchu, nie odrywając ode mnie wzroku. Jego wargi lekko się rozchyliły. Nie powiedział ani słowa, nawet nie mrugnął.

 Nie mogąc wytrzymać tej przeraźliwej ciszy, w której słyszałam jedynie szybkie bicie swojego serca, wstałam z łózka. Poczułam jak z moich oczu spływają pojedyncze łzy. Podeszłam do okna i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. Wyjrzałam przez okno, uspokajając oddech. Nie podobała mi się cisza, która zapanowała między nami, ale chyba bardziej obawiałam się jego słów. Byłam pewna, że albo powie coś, co złamie mi serce, albo wyjdzie bez słowa. Chyba wolałabym to drugie. 

Nagle poczułam na swoich biodrach jego ciepłe, duże dłonie. Ułożył głowę na moim ramieniu i objął mnie. Tak mały, mało znaczący gest sprawił, że moje serce urosło. Nie musiał nic mówić. To co zrobił było piękniejsze od jakichkolwiek słów. Nie przestraszył się. Nie skreślił mnie. Przynajmniej takie odnosiłam wrażenie, kiedy jego usta zaczęły błądzić po mojej szyi. 

- jesteś bardzo silna. - zaczął nagle. - wiedz, że możesz na mnie liczyć. Nie pozwolę byś przechodziła przez to beze mnie. - wyszeptał. Zacisnął ręce wokół mojej talii. Po chwili chwycił moją dłoń i splótł nasze palce. Podniósł ją do góry i ucałował ją delikatnie.


~*~

Po tamtym dniu, Harry zaczął odwiedzać mnie coraz częściej. Nawet kiedy miał w dzień mnóstwo pracy, pisał do mnie, kiedy znalazł choć sekundę czasu. Czasem przychodził późnym popołudniem lub wieczorem. Chciał spędzić ze mną chociaż godzinę, dopóki któraś z pielęgniarek go nie wyrzuci.

Również moje przyjaciółki zaczęły przyprowadzać w odwiedziny swoich nowych chłopaków. Nie mogłam nacieszyć się ich szczęściem. Nie mogłam również przestać się śmiać, za każdym razem kiedy odwiedzał mnie cały skład One Direction.

Dni mijały, a moja choroba postępowała. Coraz mniej mogłam skupić się na czytaniu. Nie mogłam skoncentrować się na niczym, dłużej niż przez dziesięć minut. Coraz częściej trudno było mi oddychać, a stracenie przytomności przynajmniej raz dziennie było normą. Fizycznie czułam się coraz gorzej. Jednak psychicznie było ze mną coraz lepiej. Byłam coraz szczęśliwsza. Harry mnie rozpieszczał swoimi częstymi wizytami, buziakami, swoją niepohamowaną czułością. Oczywiście, przy wszystkich udawał twardziela, który nie wie co to romantyzm. 

Chłopcy musieli coraz częściej siedzieć w studiu lub jeździć na jakieś występy. Rozumiałam i nie czułam się z tym źle. Przecież to normalna sprawa, że artyści mają na głowie tyle spraw. I tak byłam w szoku, że przychodzili do mnie tak często. Że w ogóle im się chciało. Zawsze przed Ich wywiadami albo występami,  włączałam laptopa i oglądałam show, które robili. Za każdym razem, tuż przed wystąpieniem dzwonił do mnie Harry. Wciąż powtarzał, że to przynosi mu szczęście, jeśli choć przez dwie minuty ze mną porozmawia. Cieszyłam się i zawsze go wspierałam. Poza tym był jeden mały szczegół. Ja po prostu uwielbiałam słyszeć jego głos. Cholernie bardzo się w nim zakochałam. Oczywiście w głosie. No dobrze, nie będę oszukiwała. I tak wszyscy się tego domyślali. Zakochałam się w Harrym, byłam w niego zapatrzona. Intrygował i rozśmieszał mnie za każdym razem, kiedy się widzieliśmy. Był wyjątkowym chłopakiem. Nie całkiem normalnym, ale wyjątkowym. Zakochałam się w jego zachowaniu, jego głosie i oczach. Ale najbardziej w jego ogromnym sercu. Nie miałam pojęcia czy on czuje to co ja, bo nigdy mi się nie zwierzał. Jednak po jego zachowaniu wnioskowałam, że może jednak mam szczęście i ten niesamowity loczek może coś do mnie czuć. 

"Później, gdy już stali się sobie niezbędni i ta przyjaźń, bez nazywania jej po imieniu, przeistaczała się powoli w coś pełnego czułości i intymności, zrozumiała, że tak było o wiele lepiej."


-------------------------------------------------------------------------------------------------------

no i powróciłam do Was! Mam nadzieję, że po tak długiej nieobecności (przynajmniej dla mnie długiej) nie wypadłam z wprawy pisania tego opowiadania. ;) Trzymam za siebie kciuki i zdaję się na Wasze opinie.
ps.: Zmieniłam wygląd głównej bohaterki więc zapraszam do spojrzenia. ;)
buziaczki.