czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział 2.

Na szczęście, w moim ulubionym szlafroku zawsze miałam ukrytą paczkę papierosów. Wiem, że nie powinnam palić, ale co poradzę jak to, zaraz po książkach, mój największy nałóg? Ruszyłam powoli, podpierając się ściany, do okna, na końcu korytarza, niedaleko mojego pokoju. Otworzyłam okno, odpaliłam papierosa i zaciągnęłam się nim. Potem zaczęłam wdychać świeże powietrze, słysząc raz po raz piski dochodzące z mojej Sali. Wychyliłam się przez okno, by dokładnie przyjrzeć się drzewu naprzeciwko, kiedy dobiegł mnie znajomy, kobiecy głos.

- Panno Kowalsky, co pani wyrabia? – odwróciłam się, a tuż za mną stała moja ulubiona pielęgniarka. Pani Storm, urocza kobieta w starszym wieku. Wiele razy mi pomogła, odkąd trafiłam do tego szpitala. Naprawdę bardzo ją lubiłam. – po pierwsze, czemu pani pali? Przecież sama pani wie, że to w pani stanie bardzo niezdrowe! Po drugie  tutaj nie można palić, a po trzecie..

Nie dałam jej dokończyć, wiedziałam co chce powiedzieć. Jestem osłabiona, na dworze jest chłodno, mogę szybko złapać jakieś świństwo. Uśmiechnęłam się do niej jednoznacznie.

- no dobrze. Ale niech mi to będzie ostatni raz – skwitowała i odeszła.

Po raz kolejny wychyliłam się, tym razem wpatrując się w pięknie śpiewające ptaki.

- przepraszam? – usłyszałam za sobą zachrypnięty, męski głos. Tak się wystraszyłam ,że upuściłam papierosa. Odwróciłam się nie ukrywając poirytowania.
- Harry? Co tu robisz?
- a ty? Przecież nie powinnaś palić. – odpowiedział, podchodząc bliżej
- wiem i już miałam wykład na ten temat. Ale to i tak nie ważne, już za późno. – wyjrzałam z żalem za okno.
Uśmiechnął się do mnie znów ukazując swoje słodkie dołeczki.
- czemu nie jesteś ze wszystkimi? – spytałam po chwili
- powiedziałem, że idę do toalety.
- aha, to prosto i po lewo – wskazałam mu drogę
- ale wcale nie chcę do toalety – wyszczerzył się.
- nie rozumiem?
- chciałem sprawdzić jak się czujesz. Tak nagle zniknęłaś – to co widziałam  w jego oczach naprawdę mnie zdziwiło. Piękne zielone ślepia, w których dostrzegłam nutkę zakłopotania i nutkę troskliwości. Zrobiło mi się bardzo miło więc uśmiechnęłam się do niego i podziękowałam za troskę.

Usiadł na krześle obok mnie i zaczął mi coś opowiadać. Od zawsze miałam podzielną uwagę, więc gdy przyłapałam się na wgapianiu się w jego twarz nie było mi głupio, bo usłyszałam i zrozumiałam wszystko co do mnie mówił.
Opowiadał o sobie, co lubi, jakiej muzyki słucha, jak poznali się z chłopakami, jak mu się podoba w zespole. Cieszyłam się, że chociaż jego życie było szczęśliwe, udane.

- przepraszam, czasami za dużo gadam. – stwierdził, drapiąc się po głowie z zakłopotaniem i wyszczerzając się
- nie ma sprawy. Bardzo lubię słuchać – uśmiechnęłam się.
- a może opowiesz mi coś o sobie? – spytał nagle.

A co ja mam mu niby opowiedzieć? Tak naprawdę ledwo co pamiętam z czasów przed chorobą. Wiem, że minął jedynie rok, ale ból i strach zatarł niemalże całkowicie moje wspomnienia z wcześniejszego, szczęśliwszego życia.

- a co chcesz wiedzieć? –głupie pytanie. Ale zawsze więcej czasu na przemyślenie wszystkiego
- no sam nie wiem. Czego słuchasz? Czy masz jakieś pasje? – zauważyłam, że jakimś dziwnym trafem chłopak się zarumienił, spoglądając mi w twarz.
- słucham praktycznie wszystkiego. Pasje? Książki i taniec. To kocham najbardziej – widziałam, że w jego głowie kotłuję się jeszcze jedno pytanie. I powiem szczerze, że domyślałam się o co chodziło. – chcesz mnie o coś jeszcze spytać? – uśmiechnęłam się by dodać mu trochę odwagi.
- ja.. ym.. – zaczął się plątać, kiedy drzwi mojego pokoju otworzyły się i wypadły z nich moje przyjaciółki i reszta chłopaków. Wszyscy roześmiani od ucha do ucha.


Mimowolnie na moją twarz również wkradł się taki uśmiech. Tak bardzo się cieszyłam, że są szczęśliwe. Że mogłam w swoich ostatnich dniach spełnić ich marzenie. 

Przysiedli się do nas, zadając mi mnóstwo przedziwnych pytań. Ale czułam, że każdego z nich, podobnie jak Harry’ego dręczy jedno pytanie. Nie wiedzieć czemu aż tak bardzo się tego wstydzili. Przecież pytanie o moją chorobę to normalne pytanie. Przecież to ludzka sprawa, tym bardziej ciekawość .

- może się przespacerujemy? – zaproponowałam po chwili ciszy.
- ale Alex przecież ty nie dasz.. nie możesz – rzuciła Ann, rumieniąc się. Uwielbiam jej reakcję na własne pomyłki.
- oczywiście, że mogę. Dajcie mi tylko chwilkę, a się ubiorę. – spojrzałam na dziewczyny znacząco. 

Wiedziały o co mi chodzi.  Kate zniknęła gdzieś na parę minut, po czym wróciła pchając jeden ze szpitalnych wózków.
Chłopaki spojrzeli po sobie z zakłopotaniem. Oni naprawdę byli uroczy, kiedy nie wiedzieli jak się zachować.
Gdy tylko wróciłam ubrana w lekki płaszcz i owinięta ogromną apaszką, którą dostałam od babci usiadłam na wózku, spoglądając na wszystkich.

- przepraszam was, że w takiej formie będę spacerować, ale inaczej nie dam rady. A bardzo bym chciała – posłałam im swój najpiękniejszy uśmiech po czym Kate złapała za rączki i popchnęła mnie do przodu.

Wychodząc z budynku wciąż rozmawialiśmy. Chłopaki opowiadali o swoich trasach, fanach, o tym jak to „męczą się” ze sobą, mieszkając razem. Po tych parudziesięciu minutach wysłuchiwania ich stwierdziłam, że pomimo wciąż rosnącej sławy równi z nich goście. Byłam po cichu dumna, że sodówa im jeszcze nie odbiła.
Wciąż przyłapywałam się na spoglądaniu na Harry’ego. Kiedy tylko się odzywał, opowiadał jakiś dowcip czy wygłupiał się, po prostu musiałam na niego spojrzeć. Musiałam zobaczyć te dołeczki i jego mieniące się zielenią oczy. Przyznam się Wam, że to właśnie jego oczy przyciągały najwięcej mojej uwagi. Nigdy wcześniej nie spotkałam nikogo kto miałby tak intensywny kolor tęczówek.
Ten dzień był naprawdę piękny. Jeden z piękniejszych, jakie przeżyłam przez ten cały rok. A uroku dodawało wzajemne zainteresowanie Ann i Niall’a. widać było, że od pierwszych sekund przypadli sobie do gustu. Oby wszystko potoczyło się jak najlepiej.
***
Dzisiejszego wieczoru kładłam się spać z uśmiechem na ustach. Czułam, że jestem dumna. Sama z siebie. Udało mi się spełnić marzenie moich kochanych dziewczyn. A może coś z tego wszystkiego zakwitnie?
Pierwszy raz od miesiąca nie potrzebowałam żadnych tabletek na sen. Wystarczyła mi pamięć uśmiechu zarówno dziewczyn, jak i , ku mojemu zdziwieniu, Harry’ego. Coś w nim było, co zapierało dech w piersiach.
Teraz mogę umrzeć pełna spokoju. – rzekłam do siebie, po czym usnęłam.

2 komentarze:

  1. Kurcze, kolejny świetny rozdział! Szkoda, że takie krótkie bo już nie mogę doczekać się co będzie dalej. Dobrze, że Alex pomimo choroby i stanu w jakim się znajduje, nie użala się nad sobą tylko stara się wykorzystać osttanie chwile. Chociaż mam nadzieję, że może jakimś cudownym sposobem wyzdrowieje czy coś w tym stylu. :) Tylko dręczy mnie co jej dolega?

    Dużo weny we wszystkich opowiadaniach! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś tak myślę, że oni będą razem... Ale by było fajnie! Pewnie jak przeczytam kilka kolejnych rozdziałów to się dowiem, jak to z nimi będzie. A Alex? Alex to według mnie wspaniała osoba, cieszy się resztkami życia i jest szczęśliwa, że sprawiła taki prezent swoim przyjaciółkom, przed śmiercią. Ale ja nie dopuszczę do tego by Alex umarła, rozumiesz?! Oczywiście to był taki mały żarcik, ale proszę nie uśmiercaj jej :)
    I tak przy okazji, możesz usunąć blokadę obrazkową? Bo to trochę denerwujące :]

    OdpowiedzUsuń