sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 4.

Szczerze powiedziawszy było mi bardzo miło, że postanowił zaczekać. Bardzo chciałam z nim jeszcze porozmawiać. Miałam nieodparte wrażenie, że to naprawdę fajny chłopak i dobry rozmówca. Sama nie wiem czemu ale pragnęłam zdradzić mu resztę mojego życia. Tak jak opowiada się o nim przyjaciołom.

- dziękujemy, to by było na tyle – z przemyśleń wyrwał mnie niski głos lekarza. Stał naprzeciwko mnie z grupką stażystów. No tak, jestem prawie jak królik doświadczalny, a na wszelkie moje badania zawsze przygląda się co najmniej pięć osób. Ale zdążyłam już do tego przywyknąć.
Niestety dzisiejsze badania wyjątkowo mnie zmęczyły i do pokoju musiałam wrócić na wózku, z pomocą uroczej pani Storm.
Kiedy drzwi się otworzyły i wjechałam do Sali chłopak od razu zerwał się na nogi i podbiegł do mnie.

- czy coś nie tak? – spytał z troska
- spokojnie. Pani Kowalsky trochę się zmęczyła – odpowiedziała pielęgniarka i uśmiechnęła się do mnie znacząco. O co jej chodzi? Hm, może fakt, że odkąd tu jestem , nikt, prócz mojego taty oczywiście, z gatunku męskiego mnie jeszcze nie odwiedzał, jest powodem jej zachowania. Chyba w jej głowie krążyły dziwne myśli.
Chłopak uśmiechnął się do kobiety, po czym przejął „stery” mojego wózka i przysunął mnie do łózka.

- dziękuję, ale nie musiałeś tego robić. – stwierdziłam, kiedy kobieta opuściła już salę.
- nie musiałem, ale chciałem. Chcesz się położyć?
- chyba tak. – posłałam mu miły uśmiech
- pomóc ci? – spytał widząc jak niezdarnie staram się wygramolić z wózka. Nie wiem czemu ale przy nim jakoś zapominałam jak prosto jest wstać z łózka, krzesła czy po prostu chodzić.
- nie trzeba – rzuciłam krótko, wracając do męczenia się z wózkiem.

Przewrócił oczami i z uśmiechem, jednym gestem podniósł mnie z fotela na kółkach i położył na łóżku. byłam w szoku, że z taką łatwością i brakiem wszelkiej oznaki zmęczenia czy wysiłku mnie podniósł.

- czy ty zawsze jesteś taki uparty? – zaśmiałam się, układając głowę na poduszce.
- czasami się tak zdarza – wyszczerzył się, po czym nakrył mnie kołdrą i usiadł na krześle obok mnie.
- dlaczego to robisz? – spytałam w końcu, po męczącej ciszy
- co?
- no tak mi pomagasz. I dlaczego mnie odwiedziłeś? – dopytywałam.
- pomagam kiedy uznaję, że to potrzebne – ukazał urocze dołeczki. – a odwiedziłem cię bo po prostu chciałbym cię lepiej poznać
- rozumiem – odparłam. Ale tak naprawdę nic nie rozumiałam. A nie wiedziałam jak reagować na takie „zainteresowanie” ze strony faceta, bo nigdy go nie miałam i raczej z żadnym nie wymieniłam więcej niż pięć zdań.

Pogrążyliśmy się w rozmowie. Znów opowiadał mi o sobie wiele rzeczy. Dziewczyny miały rację, naprawdę super człowiek. A w dodatku niesamowicie zabawny. Już dawno się tyle nie śmiałam. Po jakimś czasie zaczął wypytywać mnie o różne rzeczy.

- a masz może jakiś wymarzony prezent? – to pytanie było dziwne i takie z Nienacka.
- dobre pytanie. Sama nie wiem. Od zawsze marzyłam o wielkim pluszowym misiu – wyszczerzyłam się na samą myśl
- serio? -Zaśmiał się, odchylając się lekko do tyłu i zakładając ręce za głowę. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na jego mięśnie. No no, nieźle.
- no co? To moje marzenie! Nie śmiej się – szturchnęłam go
- dobra, dobra. Spokojnie – pokazał mi język i udał, że moje szturchnięcie go zabolało.

Rozmawialiśmy jeszcze długo, długo. Nawet nie zauważyłam kiedy się ściemniło. W miłym towarzystwie czas tak szybko leci.
Z interesującej rozmowy wyrwał mnie znajomy kobiecy głos.

- przepraszam pana, ale za chwilkę będzie pan musiał iść. – pani Storm uśmiechnęła się do nas.
- rozumiem, już się zbieram – chłopak odwzajemnił gest.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy. I znowu to samo. Patrzył na mnie bez mrugnięcia.
- znowu się zamyśliłeś? – zagadnęłam
- słucham? – spytał jakby wyrwany z innego świata
- pytałam czy znowu się zamyśliłeś? – posłałam mu uśmiech
- a tak, przepraszam. Mogę być szczery?

Coś we mnie mówiło, że ta szczerość będzie podejrzana. Ale trudno, ciekawość zawsze we mnie wygrywa.

- owszem.
- masz śliczny uśmiech – rzucił szybko, niemal niesłyszalnie. Widziałam jak pierwszy raz od czasu poznania jego policzki różowieją. To było naprawdę urocze. Uśmiechnęłam się i podziękowałam.
- ale czy to było to nad czym się zamyśliłeś? – brnęłam dalej, pokazując mu język.
- poniekąd – wyszczerzył się. 

Chciałam by nasza rozmowa trwała wieczność, czułam, że nikt nie może nam przeszkodzić. Niestety, myliłam się. Do pokoju weszła moja ulubiona pielęgniarka i subtelnie dała nam znać, że już pora kończyć.

- no trudno. W takim razie do zobaczenia – rzekł Harry, całując mnie w czoło. Wychodząc z pokoju, odwrócił się i pomachał mi z uśmiechem. Jedyna myśl, która przychodziła mi do głowy „niesamowity.” Kiedy się zorientowałam co mój wewnętrzny głos opowiada starałam się odsunąć od siebie te głupie myśli. Niestety reakcja pani Storm mi nie pomogła.
- coś tu się kroi – rzuciła ze śmiechem, kładąc na moim stoliku malutki plastikowy kieliszek z proszkami.
- co ma pani na myśli? – zdziwiłam się
- no przecież zdążyłam zauważyć jak na siebie patrzycie – uśmiechnęła się jednoznacznie.
- to zwykły kolega – rzuciłam krótko popijając tabletkę.
- oczywiście – po raz kolejny zaśmiała się – dobranoc Alexandro – rzuciła podchodząc do drzwi i wyłączając światło.

Nigdy nie przepadałam za moim pełnym imieniem, ale w ustach tej kobiety brzmiało to tak miło, sympatycznie. Naprawdę niesamowita kobieta.

Dobrze, że wzięłam tabletki, bo czułam, że uśnięcie tej nocy będzie bardzo trudne. W głowie wciąż miałam obraz uśmiechniętego  chłopaka  o bujnych lokach.

3 komentarze:

  1. Wow, no muszę przyznać, że jestem pod wielkim wrażeniem.
    Uwielbiam tą historię.

    Dominika.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy ja już Ci mówiłam, że masz ogromny talent?! Kolejna, genialna historia. Zakochałam się po prostu w tym ff. Uwielbiam Cię i czekam na kolejny rozdział. Love ya.xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju... To było takie urocze, przecież to oczywiste, że obaj się w sobie zakochali!
    Alex nie odpowiedziała na pytanie zadane, przez Harry'ego w poprzednim rozdziale. Nie ładnie, nie ładnie... Haha. Kocham tego bloga! No i oczywiście ciebie ;)

    OdpowiedzUsuń