wtorek, 4 lutego 2014

Rozdział 7.

Siedziałam od godziny, czytając książkę. Wyjątkowo obudziłam się bardzo wcześnie i czując, że nie dam rady usnąć postanowiłam zrobić coś pożytecznego. Dostałam sms’a od Nicole, że wpadnie do mnie, opowiedzieć co nieco o jej spotkaniach z Zayn’em. Byłam naprawdę ciekawa co słychać w wielkim świecie i czy coś między nimi iskrzy.

Wybiła godzina 13 i w tym samym momencie drzwi się otworzyły i stanęła w nich roześmiana od ucha do ucha Nicole.

- cześć maleńka! – rzuciła od wejścia, podbiegła do mnie i ucałowała.
- widzę, że chyba się powodzi – zaśmiałam się, odkładając książkę.
- nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo! Ale zanim zacznę opowiadać, przyniosłam coś! – rzekła, kładąc na moje łóżko paczkę ciastek i moją ulubioną czekoladę. – w końcu nie ma plotek bez słodyczy!
- kocham cię wybawicielko! – krzyknęłam z zadowolenia

Zasiadłyśmy na moim łóżku, po turecku, na przeciwko siebie. Zajadałyśmy się ciastkami i rozmawiałyśmy.

- … i wiesz on przy wszystkich udaje takiego niegrzecznego chłopca, bad boy’a, ale kiedy zostajemy sami zmienia się diametralnie! Jest niesamowity, taki czuły i opiekuńczy..
- Zayn bad boy’em? Może i wygląda ale całkowicie mi to do niego nie pasuję – zaśmiałam się, wpychając do buzi kolejne ciastko. – całowaliście się? – wypaliłam bez namysłu. Nicole zakrztusiła się czekoladką, którą przed chwilą zachłannie pożarła. Spojrzała na mnie swymi ogromnymi, niebieskimi oczami.
- za kogo ty mnie uważasz! – udała poważny ton. – jasne, że nie. tyle razy miał okazję i nie skorzystał.. a ja nie chcę rzucać się na niego jak napalona psycho fanka.
- no ale chyba do jakichś zbliżeń doszło? Skoro tak go wielbisz – spojrzałam na nią z zaciekawieniem.
- przytulaliśmy się, łapał mnie za rękę.. – zamyśliła się, a na jej twarzy powoli pojawiał się uśmiech.

Pokręciłam głową i chwyciłam za czekoladę. Rozmawiałyśmy dobrych parę godzin kiedy usłyszałam pukanie. Rzuciłam szybkie „proszę” nie odwracając się nawet w stronę drzwi. Parę sekund później poczułam na policzku buziaka. Odwróciłam głowę a moim oczom ukazał się wyszczerzony Harry.

- przepraszam.. – zmieszałam się i wstałam z łóżka
- nie wiem za co, ale proszę – zaśmiał się – mogę się dosiąść czy gadacie o jakichś tajemnicach?
- siadaj, siadaj. Ja i tak już miałam wychodzić – Nicole wyszczerzyła się w moją stronę, poruszając zabawnie brwiami. Zmierzyłam ją zabójczym spojrzeniem.
- na razie misiaczki! – rzuciła wychodząc i machając nam. Przez cały ten czas Harry wciąż się uśmiechał. Z resztą jak zawsze, odkąd go poznałam. Podziwiałam go za to. W najmniejszej rzeczy, najmniejszym zdarzeniu znajdował powód do uśmiechu. Zauważyłam, że odkąd się znamy również na mojej twarzy częściej gości uśmiech. Jestem mu za to niezmiernie wdzięczna.

- coś się stało, że przyszedłeś? – spytałam, otrząsając się.
- a musi się coś dziać, żeby cię odwiedzać? – zdziwił się i zasiadł naprzeciwko mnie.
- oczywiście, że nie ale.. um.. Harry.. – zaczęłam spuszczając głowę. Przypomniałam sobie o sytuacji z dnia poprzedniego i sama nie wiem dlaczego, ale zrobiło mi się strasznie głupio.
- hm? – podniósł twarz, przerywając poprawianie włosów.
- chciałam cię przeprosić.. za wczoraj.. – spojrzał na mnie robiąc wielkie oczy.
- co masz na myśli?
- moje zachowanie.. tak nie wypada. Przepraszam. – rzuciłam szybko i uciekłam wzrokiem.
- kompletnie nie wiem o co ci chodzi. – udał poważnego i zbliżył twarz do mojej. Poczułam przeszywające ciarki, kiedy spojrzałam w jego zielone tęczówki. Powiem wam szczerze, że coraz bardziej lubię własne reakcje na jego wzrok.  Zbliżył dłoń do mojego policzka i musną go delikatnie, jednocześnie się uśmiechając. Poczułam, że moje serce stanęło, wstrzymałam oddech, a gęsia skórka oblała całe moje ciało. Czemu ten chłopak tak na mnie działa?

- jak się czujesz mała? – jego zachrypnięty głos wyrwał mnie w mojego świata. Spojrzałam na niego. Wciąż czułam jego dłoń na policzku, jego oczy wpatrujące się we mnie i ten niesamowity uśmiech.
- bardzo dobrze… - ledwo wyszeptałam, chwytając powietrze.
- cieszę się! co dzisiaj robimy? – spytał jak gdyby nigdy nic i odsunął się ode mnie. Spojrzałam na niego jak na idiotę. On naprawdę chciał tyle czasu spędzać ze mną w szpitalu? Gdzie nie ma praktycznie nic do roboty i nie można nic wymyśleć?
- sama nie wiem. Nie ma tu zbyt wielu rozrywek..
- coś się wymyśli – wstał i podszedł do mojej szafki. Spojrzał na mnie pytająco, po czym otworzył szufladę, w której znalazł jakieś karty. Skąd on wiedział? Wyjął je i zasiadł naprzeciwko mnie, na łóżku.
- naprawdę? – spojrzałam na niego ze zdziwieniem, kiedy wyjmował karty z pudełka.
- czemu nie? dawno już nie grałem! – zaśmiał się.

Harry miał naprawdę dobry pomysł. Na grze upłynęło nam mnóstwo czasu, a każda minuta była niesamowitą zabawą. Niestety często oszukiwał, więc musiałam go bacznie obserwować. Na co też nie mogłam narzekać.

- wiesz.. może chodźmy na spacer? – rzucił w końcu, kolejny raz przegrywając.
- nie chcesz odwetu? – zaśmiałam się. – ale jasne, chętnie się przejdę.

Parę minut później zakładałam już swój płaszcz i apaszkę. Chwyciłam Harry’ego pod rękę i wyszliśmy z Sali, później z budynku. Przechadzaliśmy się alejkami przyszpitalnego parku, śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Czułam się przy nim taka szczęśliwa i beztroska. Zapomniałam nawet, że nie jesteśmy w normalnym, miejskim parku.  
Sama nie wiem ile już się tak przechadzaliśmy, ale poczułam się zmęczona. Do tego stopnia, że nogi powoli zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa. Zachwiałam się i tak jak pierwszego dnia, osunęłam się na Harry’ego.

- wszystko w porządku? – złapał mnie i spojrzał przerażony.
- trochę się zmęczyłam. . – posłałam mu słaby uśmiech i próbowałam stanąć na własne nogi. 

 Przyciągnął mnie bliżej siebie, a chwilę potem straciłam grunt pod nogami. Podniósł mnie i wkładając jedną rękę pod moje kolana, a drugą podpierając plecy ruszył w stronę szpitala. Nie odezwałam się. ułożyłam głowę na jego ramieniu i zamknęłam oczy, by móc zaciągać się jego niesamowitym zapachem.

Kiedy weszliśmy do pokoju, zdjął ze mnie płaszcz i ułożył na łóżku. przykrył i usiadł obok.

- byłbyś świetnym ojcem – palnęłam z uśmiechem
- a to dlaczego? – odwzajemnił gest
- jesteś bardzo opiekuńczy. Dziękuję. – rzekłam, łapiąc go za rękę. Podniósł moją dłoń i zbliżył do ust, by po chwili ją ucałować. Oczywiście przez cały ten czas nie spuszczał ze mnie wzroku. Zmęczona opuściłam głowę na poduszkę i zmrużyłam oczy.

- jesteś śpiąca? – spytał nagle.
- nie.. jeszcze tak wcześnie..
- no wiesz, jest już po 20. – wyszczerzył się.
- naprawdę? Nawet nie zauważyłam..  – spojrzała na jego wciąż roześmianą twarz. – przepraszam, że tak cię przetrzymałam. Jesteś na pewno wykończony i głodny.. przepraszam..
- przestań! I nie przepraszaj mnie tyle, bo nie ma za co – zaśmiał się i przysunął się razem z krzesłem bliżej łóżka – chcesz spać? – ponowił pytanie
- chyba.. chyba tak. – odrzekłam cicho, nie patrząc na chłopaka. Było mi naprawdę głupio, że po tak pięknym dniu, nie jestem mu w stanie nawet podziękować, odwdzięczyć się. Ta cholerna choroba mnie wykańcza. I nie mam tutaj na myśli mojego ciała. Mam na myśli moją psychikę, która z dnia na dzień coraz bardziej szwankowała – oczywisty skutek choroby.  
- w takim razie śpij. – rzucił spokojnym, ciepłym głosem, nachylił się nade mna i ucałował w czoło.
- dziękuje, że przyszedłeś. Do zobaczenia. – uśmiechnęłam się do niego.
- wyganiasz mnie? – udał obrażonego.
- oczywiście, że nie. chciałabym żebyś był tu jak najdłużej ale..
- w takim razie zostanę. – szepnął, przerywając mi i kładąc palec na moich wargach. 

Uśmiechnęłam się i cmoknęłam jego opuszek. Wyszczerzył się i przysunął jak najbliżej mojego łóżka.
Zamknęłam oczy, układając ręce wzdłuż ciała. Poczułam jak Harry łapie mnie za dłoń i delikatnie ściska. Uśmiechnęłam się i przyciągnęłam do siebie Harolda. Zaraz moment.. przecież on mi zastępował Harry’ego, ale teraz, kiedy jest tutaj osobiście mogę to wykorzystać. Otworzyłam oczy, trafiając na zielone tęczówki chłopaka.

- Harry.. – zaczęłam cicho
- nie możesz zasnąć?
- no właśnie.. bo..  – nie mogłam się wysłowić, jego wzrok był zbyt przeszywający. – miałbyś ochotę położyć się obok mnie? Kocham Harolda ale wolałabym.. – nie zdążyłam dokończyć, bo chłopak już wgramalał się obok mnie, zdejmując buty. Położył się na plecach, obejmując mnie ramieniem. Ułożyłam głowę na jego torsie i zaciągnęłam się zapachem jego perfum.
- dziękuję. – wyszeptałam.
- to dla mnie przyjemność. – odrzekł równie cicho.


Objęłam go w pasie i zamknęłam oczy. Chwilę potem poczułam jak chłopak bawi się moimi palcami. Uśmiechnęłam się i bardziej wtuliłam twarz w jego tors.  Położył dłoń na mojej głowie i zaczął powoli i delikatnie głaskać moje włosy. To było niesamowicie przyjemne uczucie, kiedy jednocześnie splótł nasze palce. Poczułam się wtedy taka bezpieczna, taka szczęśliwa, wolna od wszelkich problemów. Zaciągnęłam się po raz kolejny jego zapachem, ucałowałam miejsce na jego klatce piersiowej gdzie położyłam głowę i usnęłam. 

9 komentarzy:

  1. Jejku... Cały rozdział miałam łzy w oczach i za razem uśmiech na twarzy. Nawet nie jestem w stanie opisać jak genialne to było, wybacz.:) Love ya.xx

    OdpowiedzUsuń
  2. PS. 37 Rozdział już się pojawił.:) Zapraszam.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. My już nie wiemy, co pisać kobitko ;)
    Babskie ploty extra
    Haha Zayni sztuczny Bad-boy niesamowity
    Harry taki opiekuńczy z tym ojcem był traw w dziesiątkę.
    Tylko szkoda chorowitki :(
    Piszesz cudownie czekamy na kolejny rozdział :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Boziuuu... To jest takie słodkie :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny!!!
    Taki słodki!!
    Dlaczego ja to tak kocham?!
    Haha, dzisiaj mi odwala.
    Czekam na next.

    Dominika.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cud, miód i malina xD :* <3

    OdpowiedzUsuń
  7. I znowu tyle czułości...A kiedy oni się wreszcie pocałują?! Hahaha. Jak ja bym chciała, żeby to było, już w kolejnym rozdziale i za chwilę się dowiem! xD
    Koffam cie <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Koffam <3 Czekam na next *_*

    http://just-friends-harry-styles-fanfiction.blogspot.com/ ZAPRASZAM NA BLOG O HARRYM STYLESIE!
    - Wiesz co jest smutne w tej historii ?
    - Iż dwoje ludzi objęci w ciasnym uścisku. Dzielący się najintymniejszymi sekretami. Uprawiający miłość, nie mogą się pokochać. Jest to niedozwolone w dzisiejszym świecie, który jest przepełniony pieniędzmi i władzą Modestu. Kontrakty, które podpisują wielu pełni nadziei młodych artystów. Jest jak pakt z samym szatanem. Sprzedajesz swoje życie prywatne jak i siebie.

    OdpowiedzUsuń